Patrz, kochany Stasinku!
Na szczerym, głębokim, bezdennym piachu leżą deski w kształcie trotuaru. Z jednej strony hotele, od których niech Pan Bóg strzeże, takie tam ceny, a z drugiej znów goły szary piach, na którym budki i krzesła z parasolami - za tym - morze. To jest cały tu spacer, poza tamą wysuniętą dość daleko na morze, gdzie jest latarnia morska, a pod wieczór ścisk taki, jak w odpust w kościele. Niezbyt to rozkosznie, prawda? Jak się miewasz, mój drogi chłopcze? Czemu nie piszesz?
Całuję cię najserdeczniej.
M.K.
[dopisek na lewym marginesie:]
Za tydzień wyjedziemy, bo się ludzi napchało i coraz przybywa. Może się odsuniemy tylko dalej - ku Bretanii.