A to bieda z tą Lorą! Dziękuję Ci za te szczegóły, boć zawsze lepiej wiedzieć, co złego jest. Zaraz napisałam do Stacha (do budy jego) w tej kwestii, bo Lorze nie trzeba okazywać wielkiej alteracji, toby ją denerwowało gorzej jeszcze. Jestem pewna, że powodem tego ostatecznym jest to jej cierpienie specjalne. Radziłam Stachowi zmienić przede wszystkim doktora. Po wtóre, nie ma nic chyba bardziej rozdrażniającego, jak konieczność tych oględzin. Niechby Dobrska już, jeśli do Ciszkiewiczowej nie mają zaufania - (ale ja bym głosowała za Ciszkiewiczową) dokonywała tego i objaśniała doktora, jeśli na jej własną umiejętność nie liczą. Tyle bromu w Lorę pchać - też niezdrowo. W Austrii na podobne podrażnienia (a są tam wyborni lekarze!) przepisują zwykle letnią, nie b[ardzo] ciepłą kąpiel na noc i szklankę piwa; herbaty, kawy czarne - zupełnie zakazane. No i to otrzymuje b[ardzo] dobre skutki, o ile - oczywiście - nie sięga takie rozdrażnienie przyczyny głębszej, którą przede wszystkim usunąć trzeba. Pisałam do Stacha, żeby Lorę trochę Jankom albo Wam dał. Lepiej Jankom, bo tam atmosfera dzieci i gospodarstwa prędzej ją do równowagi nerwów powrócić może. W takich razach - im otoczenie jest bardziej zajęte sprawami życia swego, a nie chorym - tym dla niego lepiej.
Chwała Bogu, że Ty, dziecko drogie, przynajmniej jako tako! Ciechocinek Ci pomógł widocznie - a dla Lory - to on niedobry był, jak mi się zdaje. No, wyobrażam sobie tę miłą hultajską trójkę Ciebie i dzieci - u Janków. Ramżoł nie jest głupi. Wcale. Czy nie uważałaś, że on ma w sobie coś ze samokrytyka - pierwszy się śmieje, gdy widzi, że czegoś nie rozumie - a że to widzi, to przecie dowód wielkiego rozumu. Sznipsunio podobno bardzo trudno i źle mówi. Zanadto ją uczą wyrazów trudnych naraz dużo. Toć to jeszcze taka drobna dziecinka!
Tu deszcze od kilku dni, morze wzburzone, huczy po nocach, spać nie daje w takiej bliskości. Wczoraj o mało człowiek - z balonem i bicyklem uwiązanym u niego - nie wpadł do morza, tak nim wiatr pomiótł. Krzyk, zbiegowisko - i nad samym, samym brzegiem - zwrócił się balon ku lądowi.
Całuję Was oboje serdecznie.
M.
[dopisek na górnym i lewym marginesie czwartej oraz lewym marginesie trzeciej strony:]
Michałowa, służąca Dulębianki, postanowiła napisać do mnie list; ale że pisać nie umie, więc jej się za sekretarzy ofiarowali: Krechowiecki, Roszkowski, Kasprowicz, Biegeleisen - baba wszakże nie chciała. „Ej, ino mi panowie sfuszerujom i tyla”. Dopiero Dulębiance podyktowała - jako panna chude je jak szczapa bukowa, jako jeść mało co chce - jako przed gościami nie ma czasu nosa utrzeć - i różne podobne wiadomości.
[dopisek na górnych marginesach trzeciej i drugiej strony:]
Jakaś pani Pachę z Włocławka (mąż jej jest urzędnikiem poczty) prosiła mnie o wiersz na pomnik ich zmarłego synka. Właśnie razem z Twoim listem przyszło od nich podziękowanie b[ardzo] serdeczne za ten drobiazg, który im posłałam. O ileż to milsze nad różne owacje!
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Ogromnie smutno przebyłam ten tydzień, wśród takich gorzkich wspomnień!