Listy do Jana Konopnickiego

Do dzieci
Zurych, 1.06.1891
Rps BUW nr 1425

Drogie dzieci!
Piszę razem do Was: do Bolków, Lorki i Emilki, a może i Janek jest z Wami, jak się spodziewam tego. Ja tylko od Was daleko. Cały dzień tam dusza moja z Wami, przy tym grobie; czujecie to chyba. Zacieśnił on wiele węzłów między nami; i to chyba czuć musicie dobrze. Emilkę żegnam serdecznie. Idź, drogie dziecko i pracuj, a o zdrowiu swoim nie zapominaj i pamiętaj, żeś nam bliska, żeś nasza. Gdyby Ci tam było źle, nie trać sił na walkę z nieprzyjaznymi warunkami, ale pisz do nas szczerze; co się da, to się zmieni, byle Ci było dobrze na świecie o tyle, o ile z taką żałobą w sercu dobrze człowiekowi być może.
Do Rosenbluma piszę, polecając mu Bolka; za parę, za kilka dni niech Bolek idzie i pozna się z nim osobiście; napisałam, że możesz, Bolku, złożyć rekomendacje osób fachowych na wypadek, gdyby Rosenblum żądał tego. Wszak Ci nietrudno będzie postarać się o nie? Miej w pogotowiu rekomendacje takie.
Pisałam też do Arcta, żeby przy stosunkach swoich przewiedział się, czy nie dałoby się gdzie w księgarni, albo w czytelni jakiej znaleźć miejsca dla Lorki. I do Meyeta napiszę jeszcze, i do Gebethnera o to. Może się co od wakacji wyszuka.
A dziś Stasiek w Turku ma przeprawę ostateczną. Wysłałam uprzednio już listy do d[okto]rów i innych osób; mam nadzieję, że się to skończy szczęśliwie. Liczę na wspólną pomoc Waszą i presję niejako na Staśka w tym, żeby pracować zaczął porządnie.
Jeślibyście się, Zośko i Bolku, osiedlili w Warszawie, może by się dało znaleźć dla Staśka miejsce czy na kolei, czy w biurze u Natansonów: postarałabym się o to. W takim razie mógłby Stasiek tak się urządzić, żeby się bliżej Was trzymał i żyjąc wspólnie z Wami, patrząc na Was, miał z Was i podporę moralną, i lepsze warunki zdrowia, i większy pokarm dla duszy, która tam musi zamierać z głodu wszelkich lepszych, szerszych, prawdziwie ludzkich uczuć. W tym mi pomóc musicie, żeby go stamtąd wyrwać, z odrętwienia tego otrząsnąć i na drodze pracy postawić. Będzie ciężko zrazu? To ujmę co sobie, a postaram się ulżyć, póki Stach nie poczuje słodyczy pracy samoistnej i uczciwej.
Do Janka też napiszę w tym przedmiocie do Łowicza na wypadek, gdyby na dziś przyjechać do Warszawy nie mógł. Trzymajcie się, drodzy moi, razem; udzielajcie sobie wzajem siły, dobrej rady i tej wspólności serca, która osładza każdą gorycz życia i bodaj czy nie jest największym jego skarbem.
I o Tadziu tak pamiętajcie, jakby żywy był. Lorko, Tyś mu obiecała być zawsze, zawsze dobrą! Pamiętaj o tym.
W tych czasach jestem słaba jakaś. Szczególnie trapi mnie bezsenność i częste bicie serca. Ale to przejdzie. Tylko tyle smutków zwyciężyć trzeba; a raczej nie zwyciężyć, tylko żyć z nimi.
Całuję Was najserdeczniej.

M.K.

[dopisek na lewym marginesie czwartej strony:]
Matkę Bolka i siostry, a także rodzinę Emilki szczerze pozdrawiam i za pamięć dziękuję.