Kochane moje Bolki,
list mój zastanie Was tedy w Dąbrowie przy jakiejś przedświątecznej krzątaninie. Tu na nic podobnego się nie zanosi. Wprawdzie dwóch spekulantów przywiozło kiełbasy i szynki z Krakowa do Monachium, ale wszystko tu jakieś dziwaczne i bez żadnego gustu, więc pewno i święconego nie umieją sobie urządzić ci nawet, co na to mają. Jak u nas baranki, tak tu we wszystkich oknach zające i króliki, nieraz tak duże, jak żywe. Trzymają one w łapach jajka malowane, albo i same wyłażą z jajek olbrzymich jak strusie. Baranek jest przynajmniej symbolem; ale co te zające znaczą to próżno silę się odgadnąć.
Udręcza mnie kaszel tak, że musiałam stracić trzy marki na doktora i trafiłam na Żydka Rabinowicza, który pochodzi z Antopola, małego miasteczka w Pińszczyźnie, położonego niedaleko Hruszowej Rodziewiczówny. Tu uchodzi za Anglika, nosi tytuł jakiś zagraniczny i zowie się „John Rabinovitz”. Tak tedy trzeba wodę emską pić, brać brzydkie jakieś krople, a nade wszystko jechać w góry. Obrzydliwy klimat tutejszy dał mi się srodze we znaki. Zdaje się, że i nasza trójka się rozbije, gdyż pani Dulębina chce jechać do Galicji, do syna Henryka, mieszkającego pod Lwowem. Było nam z nią dobrze, mimo niektórych dziwactw; zresztą, jak się przeżyło osiem miesięcy razem, to zawsze trochę żal.
Ot i najważniejsza rzecz na ostatku wypadła, a mianowicie Dąbrowa i Wasz w niej pobyt. Nicże się nie zmieniło w tych czasach? Nie mieliście i nie macie żadnej pewności zmiany na lepsze? Do Benniego pisałam; nie wątpię, że zrobi, co będzie mógł. Czy chcecie też, żebym napisała do Poznańskiego? Ale to też byłaby druga Dąbrowa pod względem braku towarzystwa, albo jeszcze gorzej.
Całuję Was oboje najserdeczniej i życzę Wam zdrowych, wesołych jeśli można świąt. A nasz biedak już nigdy żadnych mieć nie będzie!
M.
[dopisek na lewym marginesie czwartej strony:]
Jak mnie to cieszy, Zośko, żeś zdrowsza. Ale pamiętaj, żebyś mnie nie zwodziła tylko...
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Chusteczkę zostawioną tak samo w Wiedniu odesłali mi w kopercie. Ale to może drogo kosztuje.