Listy z Zurychu

Do Laury Konopnickiej
Zurych, 8.07.1891
Rps BUW nr 1426

Kochana Lorko,
patrz, jak trafiłaś! Obyś tak zawsze trafiała szczęśliwie ze wszystkim. Zaledwie z rana otrzymałam od Arcta list z zaliczką, kiedy po południu nadszedł Twój z żądaniem 10 rubli. Gdyby o kilka dni później, wydałabym pieniądze, bo dziur na nie zawsze pełno i posłać bym Ci nie mogła. A tak, nie kupię sobie tylko perkalu na suknię i będę dalej chodziła w wełnianej, ale Ty pojedziesz. Cieszę się z tego i oto w sam dzień Twoich urodzin wypadło to, że Ci te kilka rubli posyłam.
Do Bolków pisałam świeżo, gdyż tegoż dnia, po otrzymaniu listu Arcta, posyłałam Zosi trzy ruble, na dalsze msze za Tadzia. Jeśli nie wyjedziesz przed 12., bądź na mszy i módl się za niego.
Starania o posadę na kolei dla Staśka, gdyby u Natansonów nic się nie znalazło, prowadzę. Pisałam do Adolfa Święcickiego, do pani Obrąpalskiej, której pasierbica jest za Konopczyńskim dość wysoką figurą w tych sferach, tudzież do Krynickiego, żeby rzecz tę poruszył u Weyherta, który także jest naczelnikiem biura na jednej z kolei. Może coś z tego przyda się na co. Ale mam nadzieję, że u Natansonów przecież znajdzie Stacho miejsce. Mają i oni swoje stosunki na kolei, tak myślę, i chyba nie odmówiliby też protekcji w danym razie.
O Zośki zdrowie ciągle jestem niespokojna. Istotnie, może i lepsza dla nich Warszawa, zważywszy, że przynajmniej dobry lekarz zawsze jest pod ręką. wydałabym pieniądze, bo dziur na nie zawsze pełno i posłać bym Ci nie mogła. A tak, nie kupię sobie tylko perkalu na suknię i będę dalej chodziła w wełnianej, ale Ty pojedziesz. Cieszę się z tego i oto w sam dzień Twoich urodzin wypadło to, że Ci te kilka rubli posyłam.
Do Bolków pisałam świeżo, gdyż tegoż dnia, po otrzymaniu listu Arcta, posyłałam Zosi trzy ruble, na dalsze msze za Tadzia. Jeśli nie wyjedziesz przed 12., bądź na mszy i módl się za niego.
Starania o posadę na kolei dla Staśka, gdyby u Natansonów nic się nie znalazło, prowadzę. Pisałam do Adolfa Święcickiego, do pani Obrąpalskiej, której pasierbica jest za Konopczyńskim dość wysoką figurą w tych sferach, tudzież do Krynickiego, żeby rzecz tę poruszył u Weyherta, który także jest naczelnikiem biura na jednej z kolei. Może coś z tego przyda się na co. Ale mam nadzieję, że u Natansonów przecież znajdzie Stacho miejsce. Mają i oni swoje stosunki na kolei, tak myślę, i chyba nie odmówiliby też protekcji w danym razie.
O Zośki zdrowie ciągle jestem niespokojna. Istotnie, może i lepsza dla nich Warszawa, zważywszy, że przynajmniej dobry lekarz zawsze jest pod ręką.
Co do mnie, czuję się lepiej w tym nowym mieszkanku. Składa się ono wprawdzie z jednego tylko pokoiku, ale ma balkon, to jakby dwa. Szkoda, ze wprost z sieni, ze schodów jest wejście bez cienia przedpokoju; bieganina po schodach bardzo czuć się daje, zważywszy, że na górze, nade mną mieszka jakaś wdowa utrzymująca pensjonarzy. Nie pojmuję, kiedy ci ludzie sypiają. Do pierwszej jeszcze ich słyszę, a o szóstej już ich słyszę. Nie przyczynia się to i mnie do dobrego spania, przy usposobieniu do bezsenności, która mnie głównie trapi i udręcza.
W niedzielę miałam dość przyjemną chwilę. Przyszedł Polzenjusz z d[okto]rem Kozłowskim i zgadało się, że o 5 będzie posiedzenie tow[arzystwa] pols[kiego]. Zaciekawiło mnie to, posłałam ich po moje panie i poszliśmy razem. Ważne były rozprawy, bo szło 1. o ustalenie ogólnego związku wszystkich europejskich tow[arzystw] młodz [ieży] pol [skiej] po tylu rozproszonej krajach; 2. o połączenie tow [arzystwa] pols[kiej] młodz[ieży] z towarzystwami emigracyjnymi; 3. o ubezpieczenie skarbu narodowego przez złożenie go w depozyt i zarząd Muzeum Rapperswilskiemu. Debatowano różnie, ale główne punkty narad przeszły jednomyślnością głosów. Wtedy przemówiłam słów parę. O wielkich sejmach w przeszłości, na których nie można było uradzić dla niezgody nawet małych rzeczy - i o tej niewielkiej izbie, w której zawiązała się prawdziwa konfederacja ducha zbrojnego uczuciem polskości; o wielkich sejmach, na własnej ziemi, nad którymi panował bagnet cudzego wojska, i o tym zebraniu, na cudzej ziemi, wśród którego panował duch ojczyzny. Stąd parę słów o twardej, ale skutecznej nauce niewoli i o tradycjach jedności dawnych wieków, bo 7 lipca przypadała rocznica unii Litwy z Polską, a to się odbyło . Zakończyłam słowem: „Niech żyje Polska”. Tu oklaski. Prezydujący podziękował mi, gdy się uciszyło - i postawił wniosek, żeby dobrowolny mój udział w pracy tow[arzystwa] uczcić przez powstanie. Jakoż powstali wszyscy i była chwila bardzo uroczystej ciszy. Tu Bolek powie pewno: „jak to miło dochować się pociechy z rodziców”.
Ale... Spytaj Bolka, niech mi doniesie, ale prędko, kto i co jest dawna p[anna] Poznańska, studentka z Zurychu, a potem Daszyńska. Bez ogródek, źle czy dobrze. Zdaje się, że to Żydóweczka z Warszawy lub z Łodzi. Czy ją znał za jej panieńskich, a raczej studenckich czasów. Czy wie co o awanturach Dębskiego z Krosnowskim z powodu jej odczytu itd. Dość sprzeczne opinie są o tej osobie, a ponieważ pcha się tu koniecznie do nas i robi zabiegi, aby być przyjętą, nie wiem tedy, jak [się] wśród tych sprzeczności zorientować. To jedno nie ulega wątpliwości, że obracała się i dotąd obraca w kółku moskiewskich Żydków i kosmopolitów, co nie tęgo świadczy o kierunku jej uczuć i pojęć.
Ojciec pisał niedawno do mnie; z listu mego do Zośki dowiesz się szczegółów. Deszcze mamy od początku lipca ciągle; trzeba było nawet przerwać kąpiele.
Całuję Cię serdecznie, drogie dziecko, i Was wszystkich; niech Stasiek napisze też do mnie słów kilka. Bywajcie mi zdrowi.

M. Konopnicka

[pod datą dopisany adres:]
Florastrasse 52.