Listy z Zurychu

Do Zofii i Bolesława Królikowskich
Zurych, 24.05.1891
Rps BUW nr 1425

Drogie moje Bolki,
tak więc rozstrzygnęła się Dąbrowa. Pewno, że tak bardzo nie macie czego żałować. Postanowienie jechania tymczasem do Warszawy bardzo dobre. Zośki zdrowie zyska na tym, a to jest pierwsze i konieczne. Do Poznańskiego napiszę; do Rosenbluma także. Cóż u licha, żeby z uzdolnieniem Bolka nie znaleźć dobrego kawałka chleba. W ostatnim razie zostawałaby Niwka. I to nie do pogardzenia, bo i towarzystwo, i pensja byłyby tam wcale dobre. Tymczasem rozejrzyjcie się tu i ówdzie, zapoznajcie z tym i z owym, a to dla młodych ludzi dużo zawsze znaczy. Zośko, nie odwłócz tylko i jak przyjedziesz do Warszawy, natychmiast zobacz się z Ciszkiewiczową, a rad jej słuchaj ślepo.
Jeżeli istotnie możesz się obejść bez tych 25 rubli teraz, to przeznacz je od siebie dla Staśka. Posłałam mu na jego sprawę w Turku też 25 rubli; ale to kropla w morzu. Teraz obejdzie się; ale zważ, że znów będzie mu potrzeba, skoro się tylko z Gorzuch wyruszyć zechce czy do Natansonów2, czy do Epszteinów, jak zamierza. Napisz tedy do niego, że na tę podróż będzie mógł mieć pomoc od Ciebie, a przynajmniej spokojnie opuści Gorzuchy. W każdym razie tyle mu tylko posłać trzeba od razu, ile kosztuje przejazd do Warszawy, na którą, tak czy tak, jechać musi. Zostawiłby w domu, musiałby zostawić i znów by nic nie miał.
Emilce posłałam 30 rubli na pomnik Tadzia. Pisałam do niej, żeby przyśpieszyła ukończenie robót przed wyjazdem swoim, tak aby 1 czerwca, w dzień urodzin Tadzia, można było ten kamień pamiątkowy poświęcić. I Wy w takim razie musielibyście tak swoją podróż zregulować, żebyście w tym dniu w Warszawie być mogli koniecznie. To za mnie co jestem tak daleko.
Lorka odżyje przy Was. Piszę kilka listów w jej interesie, żeby jej znaleźć jakieś zajęcie, czy w księgarni, czy w czytelni jakiejś. Prosiła o to, więc się staram.
Zielone Świątki i dwa dni po nich przeleżałam obłożona lodem i zażywając kwas solny. Dotąd wszakże, z powodu niezmiernego ubytku sił żywotnych cierpię wielkie osłabienie i nieustanne dreszcze. Ubieram się jak w zimie, choć tu mamy 22 do 25 stopni ciepła; i tak drżę ciągle. Trzeba by inaczej się posilać; a kuchnia tu ohydna, zupełnie apetyt stracić można. Polzenjusz często nas odwiedza. Z panną Marią prowadzą oni nieskończone dysputy filozoficzne. Prosił, żeby Was pozdrowić od niego. Przyjechali tu d[okto]rowie Maszkowscy, znajomi Dulębianki z Kijowa, ona Niżycka z domu. Dwoje niedołęgów i nudziarzy.
Bywajcie zdrowi, drodzy moi, dziękuję Wam za dobre życzenia Wasze i całuję Was serdecznie. M.

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Otrzymałam dziś list od Kryn[ickiego]. Żeni się w jesieni czy też w zimie, ale zawsze narzeka.