Drogie moje Bolki,
tak więc rozstrzygnęła się Dąbrowa. Pewno, że tak bardzo nie macie czego żałować. Postanowienie jechania tymczasem do Warszawy bardzo dobre. Zośki zdrowie zyska na tym, a to jest pierwsze i konieczne. Do Poznańskiego napiszę; do Rosenbluma także. Cóż u licha, żeby z uzdolnieniem Bolka nie znaleźć dobrego kawałka chleba. W ostatnim razie zostawałaby Niwka. I to nie do pogardzenia, bo i towarzystwo, i pensja byłyby tam wcale dobre. Tymczasem rozejrzyjcie się tu i ówdzie, zapoznajcie z tym i z owym, a to dla młodych ludzi dużo zawsze znaczy. Zośko, nie odwłócz tylko i jak przyjedziesz do Warszawy, natychmiast zobacz się z Ciszkiewiczową, a rad jej słuchaj ślepo.
Jeżeli istotnie możesz się obejść bez tych 25 rubli teraz, to przeznacz je od siebie dla Staśka. Posłałam mu na jego sprawę w Turku też 25 rubli; ale to kropla w morzu. Teraz obejdzie się; ale zważ, że znów będzie mu potrzeba, skoro się tylko z Gorzuch wyruszyć zechce czy do Natansonów2, czy do Epszteinów, jak zamierza. Napisz tedy do niego, że na tę podróż będzie mógł mieć pomoc od Ciebie, a przynajmniej spokojnie opuści Gorzuchy. W każdym razie tyle mu tylko posłać trzeba od razu, ile kosztuje przejazd do Warszawy, na którą, tak czy tak, jechać musi. Zostawiłby w domu, musiałby zostawić i znów by nic nie miał.
Emilce posłałam 30 rubli na pomnik Tadzia. Pisałam do niej, żeby przyśpieszyła ukończenie robót przed wyjazdem swoim, tak aby 1 czerwca, w dzień urodzin Tadzia, można było ten kamień pamiątkowy poświęcić. I Wy w takim razie musielibyście tak swoją podróż zregulować, żebyście w tym dniu w Warszawie być mogli koniecznie. To za mnie co jestem tak daleko.
Lorka odżyje przy Was. Piszę kilka listów w jej interesie, żeby jej znaleźć jakieś zajęcie, czy w księgarni, czy w czytelni jakiejś. Prosiła o to, więc się staram.
Zielone Świątki i dwa dni po nich przeleżałam obłożona lodem i zażywając kwas solny. Dotąd wszakże, z powodu niezmiernego ubytku sił żywotnych cierpię wielkie osłabienie i nieustanne dreszcze. Ubieram się jak w zimie, choć tu mamy 22 do 25 stopni ciepła; i tak drżę ciągle. Trzeba by inaczej się posilać; a kuchnia tu ohydna, zupełnie apetyt stracić można. Polzenjusz często nas odwiedza. Z panną Marią prowadzą oni nieskończone dysputy filozoficzne. Prosił, żeby Was pozdrowić od niego. Przyjechali tu d[okto]rowie Maszkowscy, znajomi Dulębianki z Kijowa, ona Niżycka z domu. Dwoje niedołęgów i nudziarzy.
Bywajcie zdrowi, drodzy moi, dziękuję Wam za dobre życzenia Wasze i całuję Was serdecznie. M.
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Otrzymałam dziś list od Kryn[ickiego]. Żeni się w jesieni czy też w zimie, ale zawsze narzeka.