Droga Zosieńko. Widzicie tak: o ten tom Kochanowskiego nie u Gebethnera upominać się trzeba, ale u nakładców - to jest u Kasy Mianowskiego zdaje mi się. Zrobię tak: napiszę do Gebethnera, żeby się ode mnie zapytał kogo należy o moje prawo do tego tomu, a zdaje mi się ono bardzo uzasadnione i skoro się to wyjaśni, napiszę, że[by] go Wam odesłał, żeby tam była już całość.
Robotę przed tygodniem ukończyłam. Napisałam też zaraz do Leszczyńskiego, żeby się porozumiał z „Kurierem [Warszawskim]”. Gdy jednak czytam, jaki tam co do tego kurs teraz w Warszawie zapanował, obawiam się, że ta cała moja przeszło dwumiesięczna praca na nic. Chyba wydać by się udało w Galicji. Ale co mi tam za to kto da? Znane są galicyjskie honoraria.
Byłam tu wczoraj - za kartą korespondenta - na generalnej próbie wspaniałego oratorium Liszta13 pt. Chrystus. Wszystkie chóry i towarzystwa śpiewackie wiedeńskie brały w tym udział. Orkiestrę sprowadzili z Monachium, tenora ze Strasburga aż. Wspaniałe dzieło. Zaczyna się od głosu na sopran: Anioł pasterzom mówił - po łacinie tekst - przechodzi różne fazy - potem Hosanna przy wjeździe do Jeruzalem, potem pasja - przepyszne solo: Smutna jest dusza moja aż do śmierci - i - Ojcze oddal ten kielich, wreszcie Stabat Mater. Słyszałam już raz w Rzymie Stabat Mater Rossiniego14, ale Liszt o wiele tragiczniejszy i prostszy. Wreszcie wybucha chór żołnierzy, jęk uczniów i ucicha wszytko. A wtedy chór dzieci niewidzialny śpiewa z daleka Alleluja. Powtarzają to coraz bliższe głosy, łącząc się w ogromny okrzyk. Kończy dzieło prosty śpiew męski: Zaprawdę żyje Chrystus - głos ten, powtarzając te słowa, oddala się, przedstawiając rozejście się uczniów i ewangelistów. Bardzo mnie to wzruszyło, szczególniej Stabat.
Całuję Was oboje najserdeczniej!
MK
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Sprawa ojca mnie dręczy. Ale co my poradzić możemy?