Zosieńka! Dawno nie piszesz. Jesteś leniuch! Wygrzebałam się wreszcie z tego Mickiewiczowskiego studium. Licho wyjdę na tym, bo roboty huk, a zgodziłam się na hurtową cenę, nie od wiersza. Napisałam właśnie do Leszczyńskiego, żeby się porozumiał z „Kurierem [Warszawskim]”, czy nie byliby skłonni jakoś to uwzględnić. Ale ze się opóźniłam w terminie bardzo, więc wątpię, czy zechcą. A tak, nie opłaciły mi się te dwa miesiące pracy. Chyba ze odbitkę kto zrobi. Ale po tej ilości dodatków do „Kuriera”, co jest prenumeratorów „Kuriera”, to już na tym interesu chyba nie będzie.
Co u Was dobrego słychać, bączki drogie? Jakeście karnawałowali? My tu kupowałyśmy od czasu do czasu 4 pączki, po dwa [na] osobę, i już. Po tych południowych ostatkach, gdzie maskarady bywają na ulicy, po tych pochodach, muzykach, to mi się te wiedeńskie ulice wydały bardzo smutne i ciche. Tylko dorożkarskie i mleczarskie konie miały kokardy u uszów, a zresztą - nic.
Pisać teraz będę wiersz na otwarcie pierwszego polskiego sejmu w Kurytybie1. Ma się to odbyć 3 maja. Zażądali tego ode mnie, więc nie sposób odmówić. To przynajmniej miłe. Ale tych galicyjskich szopek ciągłych obrabianie okropnie mi się naprzykrzyło. Co z Jadwigą? Dawno od nich listu nie miałam. Biedaczka ona! Pisze Lora, ze w Łowiczu dla bliższej opieki doktora odbyć się to ma. Jeśli tak, to chyba wpadniesz tam na dzień, dwa, żeby z dziećmi pobyć u Janka. Jakże się stało z tym nakładaniem węgli? Z sypianiem Twoim? To mnie udręcza niemało. Czemu to nie masz takiego pokoju jak ja! Piąte piętro, cicho, żaluzje zamknięte, firanek wprawdzie nie ma, ale i tak nie jest za jasno. Tu byś się wyspała dopiero. Bolek, bardzo dawno nie napisałeś ani słówka do mnie. Jakże z Cybulskim? Piszcie o sobie dużo, moi drodzy.
Całuję Was najserdeczniej.
M.K