Listy z Rzymu

Do Zofii i Bolesława Królikowskich
Rzym, kwiecień 1892
Rps BUW nr 1425

Moje drogie cecki!
Do Lorki pisałam; ale wiadomość od niej przyszła późno; list we Florencji leżał. Zapewne Janek przyjedzie do Warszawy na święta1, więc się nagadacie o naszych sprawach. Zwłaszcza o położeniu ojca i Heleny. Stasiek pisał, że posada jego zupełnie na drodze tej niepewna; oczywista rzecz, iż będę się starała o coś nowego. Chce do Petersburga. Byłoby to dobrze, jeśli się co znajdzie, ale nie wiem, czy zdrowie jego, i tak nieosobliwe, nie ucierpi więcej jeszcze w takim klimacie. A potem, nie bardzo bym chciała, żeby tak został odosobniony. Teraz, choć może i nieczęsto Was odwiedza, ale wie przecież, że nie jest sam, że kiedy zechce, to widzieć się ze swoimi może. A inna to rzecz samotność z wyboru, a samotność z przymusu. Pomyśl o tym, mój drogi Staśku.
A oto piszę tę kartkę po pożarze, jaki miał miejsce w naszym domu. W piwnicach jest magazyn spirytusu i ten się zapalił. Nieubrani, bo było wcześnie, powybie- gali wszyscy z kamienicy, a my o tym wcaleśmy nie wiedzieli. Dopiero krzyk nas zastanowił. Do okna, a tam na ulicy tłum, a w pośrodku tarzają po ziemi palącego się człowieka. Nieszczęśliwy umarł — obawiano się wybuchu i rozsadzenia domu. Powyrzucaliśmy niektóre rzeczy z 2. piętra, ale pomoc była szybka i ugasili.
[dopisek na lewym marginesie drugiej strony:]
Teraz tylko swąd, nieład i papiery rozrzucone.

[dopisek na górnym marginesie drugiej strony:]
Całuję Was najserdeczniej drodzy moi! Wkrótce napiszę.

M.