Listy z Rimini

Do Zofii Królikowskiej
Rimini, 14.06.1902
Rps BUW nr 1425

Moja droga Zośko! Przykro mi, że takie robisz ceremonie, bo myślę, żeśmy sobie przecież pomagać jakoś powinni, a Ty tam teraz miałaś niemało wydatków z przewiezieniem Bolka. Ja tych pieniędzy i tak nie wezmę, więc chyba się na jakąś krytyczną chwilę u Janka zostaną. Mówisz, że jubileusz będzie dużo kosztował? Czy ja wiem? Co do ubrań, to z materii kupionej przed czterema czy pięcioma laty, w Nicei jeszcze, kazałam sobie zrobić suknię we Florencji, a drugą wełnianą, szarą, wizytową. Więc może starczy. Podróż, prawda, będzie kosztowała dużo. Ale od czasu, jak pisałam do Ciebie, zaszły tam w projektach jakieś zmiany, bo się rozmyślili, że ta willa Ochorowicza, którą już chcieli zadatkować, jest bez żadnego drzewka i przy drodze, na kurz wystawiona, więc poniechali tego projektu i oglądają się za czymś bardziej wiejskim i cichszym. Dużo w tej sprawie uczynił komitet warszawski z Sienkiewiczem na czele2. Tylko chcą podobno odłożyć jeszcze na później cały ten obchód. Ja - i owszem; wolę później.
Teraz nam tu też nieźle. Całe wybrzeże jeszcze dotąd puste; ale za 2 tygodnie sezon; jak się ludzi napcha - pewno wyjedziemy. Żal mi, że się nie kąpię; chodzimy tylko na spacer tak blisko morza, które tu ma brzeg zupełnie równy i płaski, że często uciekać trzeba przed falą, jak leci - a czasem znów rozzuwam się i boso brodzę, zbierając muszelki. Wielka swoboda. Mieszkanie też niezgorsze. Każda ma pokój z oknem na morze, na wschód i z drugim na ląd; a we środku jest mniejszy stołowy, z balkonem tez na morze. Stanowi to takie półpięterko. Żywią nas - arcylicho a dość drogo. Płacimy po 5 lirów dziennie od osoby z mieszkaniem, światłem i usługą - i życiem naturalnie. To wynosi około 2 rubli od osoby. Dają nam za [to] fatalną kawę (którą tylko upatruję, gdzie wylać); kozie (zdaje się) mleko; tudzież bułki nędzne. Dorabiam tedy kawę i dokupuję masło. Potem o 12 półmisek makaronu albo omlet, albo jajka - wszystko na starym maśle, po czym ryba albo kawałek mięsa - szkaradnie przyrządzonego. Potem zaś o 7 jakaś zupa z parmezanem i makaronem - i znów po kawałku mięsa. Przy obu tych podaniach - na deser czereśnie.
Dulębianka szkicuje morze w różnych momentach i śliczne barki rybackie, których pełno na morzu. Co do mnie, piszę studium o Zaleskim dla „Biblioteki Warsz[awskiej]”, a także porządkuję protest i kopiuję protesty stowarzyszeń, bo myślę oryginały złożyć w Rapperswilu, a kopie posłać do liberalnych gazet niemieckich.
Wiesz, dziecko, ze ja Cię zupełnie rozumiem, iż się tam czujesz teraz pewniejsza i spokojniejsza. Być u siebie - to ważna, bardzo ważna rzecz. Kiedy ja tak wreszcie do portu zawinę? Ano, może doczekam.
O co i co za przeprawę miałaś z Jadw[igą]? O Bolka może? On, biedak, chyba się nie narazi nikomu, kiedy więcej czasu leży niż chodzi. Dobrze przynajmniej, ze spokojny i ze nie cierpi. A to stołowanie - to wcale niezły pomysł. Tylko dużo trzeba zachodu i świętej cierpliwości. Jeśli posyłasz do domów - to jeszcze: ale jeśli się schodzą parę razy na dzień, to nie wiem, czy długo wytrwasz.
Dlaczego Wy teraz tego Zenusia trzymacie, kiedy się Przybyszewski ożenił i tworzy dom familijny? Kasprowiczowa wprawdzie zawsze uchodziła za głupią, ale tyle rozumu chyba mieć powinna, żeby widzieć niestosowność tego. Dla Ciebie zresztą może to być rozrywka; ale na ogół nie trafia mi to do przekonania. Wolałabym podjąć takie obowiązki względem jakiegoś pozbawionego zupełnie rodzinnej opieki chłopca. A ten - ma dziadka, babkę (na ojca nie ma co liczyć), ale ma przybraną matkę - więc nie jest opuszczony.
Nowińskiego pamiętam. Być może, iż na bliższym poznaniu zyskuje i dobrze zrobił, ze Ci tam pomagał przy instalacji. Ale co do wiersza - to lichy. A potem - mylisz się. To wcale wiersz nie do mnie i nie na moją cześć, choć to wyraźnie na tym świsteczku stoi. To jest wiersz o samym Nowińskim i na jego własną cześć - w wypadku, gdyby był poetą. Na nieszczęście - nie jest! Nie czytałam jego krytyki o moich poezjach, ale przypuszczam, ze musiała być chyba lepiej napisana. On może być dobry chłopak - ale jest bez taktu. Na niczyją cześć nie pisze się w ten sposób. Zresztą - Bóg z nim! Gdybyś ten wierszyk była przepisała sama, schowałabym go, ale tak - puszczam go na wiatr.
W „Bibliotece [Warszawskiej]” wydrukował Sienkiewicz siarczysty artykuł o mnie i bardzo ładnie napisany8. „Biblioteka [Warszawska]” zaś - złotymi literami dała ten artykuł złożyć w kilku zeszytach - i mnie tez taki przysłała, z dedykacją, wierszem Adama Krasińskiego, wnuka Zygmunta9. Bardzo miła niespodzianka.
Długośmy z Dulębianką medytowały, jakie Ty tam masz główki i widoczki jej malowania i niceśmy wydumać nie mogły. W każdym razie bardzo jest rada, ze Ci to ku ozdobie mieszkanka służy. Niechże Ci tam będzie jak najlepiej, drogie dziecko!
Tu upałów nie ma. Od morza świeżość idzie. O, jakby tu było dobrze i Tobie się pokąpać! A o Nauheim - nie myślę dla siebie. Profesor Gluziński ze Lwowa radzi Franzensbad. Zdaje mi się jednak, ze tam bardzo drogo, więc pewno nie pojadę. Byłyby przynajmniej Czechy i Austria, nie Niemcy. A co, mowa malborska! I gdyby to tylko mowa! To jest najpodlejszy z podłych - czyn! Myśleć o tym spokojnie nie mogę.
Ściskam Cię najserdeczniej, droga Zośko! Dobrze, ze Lorka przyjedzie do Arkadii. Pisz nie czekając, aż co będzie złego, a nade wszystko ochraniaj zdrowie i staraj się, żebyś miała sen spokojny, bo, biedaku, na nic zmizerniejesz!
Całuję Cię bardzo.
MK

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Biedne bluszcze Bolkowe. Trzeba będzie na jesień inne zasadzić.

[dopisek na górnym marginesie siódmej strony:]
Dulębianka uściśnienie załącza.

[w lewym górnym rogu pierwszej strony dopisany adres:]
Viale Amerigo Vespucci N. 12