Listy z Reichenhall

Do Zofii Królikowskiej
Reichenhall, 13.04.1901
Rps BUW nr 1425

Moja droga Zośko! Przeszły te smutne święta - to i lepiej. Gdy nie ma radości, nie ma i świąt. Owszem, jeszcze smutniej w dnie takie. Myślę i myślę o Tobie, o Twoich losach, o Bolku, o tej całej, nagłej prawie klęsce i po stokroć w Twoim położeniu się stawiam. Bogu jeszcze dzięki, że się materialna strona tej sprawy jako tako układa. Nie wiem, jaka tam decyzja zapadła na Twoje podanie, ale myślę, ze już coś musieli postanowić i odpowiedzieć Ci ze strony kolei.
Że zapłata ze strony Kronenberga nie zawiedzie, na to licz - jak na największą,
najpewniejszą pewność. Chybaby Kronenberg umarł - co nie jest do przewidywania. Ale czy przedłużą Bolkowi termin możności chorowania bez wykreślenia z czynnej służby - to pytanie! Daj Boże! Ale mnie się zdaje, ze jeżeli przedłużą, to na krótko,
żeby formalnie nie odmówić; bo im się będzie zdawało, że płacić i pensję, i koszta kuracji ponosić - to za wiele. Obym była złym prorokiem.
Tymczasem Julian Adolf-jak go nazywasz - Święcicki okazał mi wiele uprzejmości, przesyłając tu swoją historię literatury asyryjskiej i egipskiej 1 z wielką dedykacją. Co prawda, to i ja przesłałam mu Italię2 z wdzięcznym słówkiem na pierwszej stronie.
A tak - widoki na ten horyzont są pogodne i otwarte. Poczciwy Rustejko i pani Szetkiewiczowa3 - i tamte dziewczęta! Niech im ten los da wszystko dobre.
Co u Janków? Ta powódź przeraża mnie, bo to i niebezpieczeństwo] i widok na miazm[aty] malaryczne po opad[nięciu] wody. A musi tam być nieosobliwie, skoro mimo świąt nie miałam od Janka żadnej wiadomości. Wielka to moja troska także ten Janek. Przecież on koniecznie odpocząć trochę powinien podczas lata, bo się zerwie w tej ciągłej wysilonej pracy. O ile możesz, namawiaj go na taki odpoczynek, choćby na jakie 2, 3 tygodnie gdzie wyjechał; bo w domu nigdy nie oderwie się od interesów.
Dobrze, bardzo dobrze robisz, że czekasz, aż Ci trochę urządzą osobny pokój w Kapitule. Pewno ten w oficynie? Tam będziesz jak u siebie; kiedy zechcesz, możesz być sama, wypocząć, a [n]awet mieć tę swobodę [c]zucia się sobą, co jest [n]iepodo- bieństwem nawet wobec najbliższych, przy których często człowiek uśmiecha się, choć mu się gwałtem łzy do oczu cisną. Ale z listu Twego wnoszę, że Jadwinia już w Kapitule przepędzała święta. Jakże ostatecznie kuracja jej wypadła - i co to było? Tu dotąd cicho: prócz nas ani jednego ducha z przyjezdnych. Po upałach, burzy, grzmotach, śnieg spadł w górach i jest b[ardzo] zimno.

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Niemniej robimy srogie spacery piesze w lasy i w góry. Na równych drogach Dulębianka jeździ na rowerze. Na gardło dużo mi lepiej, ale jeszcze trochę chrypię. Bardzo porządni ludzie ci, co u nich mieszkamy.

[dopisek na lewym marginesie drugiej strony:]
Bardzo Cię ściskam i całuję!
M.K

[dopisek na lewym marginesie trzeciej strony:]
A co z tym zamiarem wiejskiej szkoły?

[dopisek na lewym marginesie czwartej strony:]
Dulębianka ściska Cię ser[decz]nie. Bądź mi zdrowa, Zośko. Napisz wkrótce.

[obok daty dopisany adres:]
Willa Monachia.