Listy z Nicei

Do Laury Pytlińskiej
Nicea, 22.11. 1909
Rps BUW nr 1426

Drogie dziecko!
Jak się tam miewasz teraz i co porabiasz? Czy nie bardzo zimno i słotno w Warszawie?
A my, uciekając przed wichrem z Wiednia po trzydniowej próbie przewalczenia, przeczekania, a potem przed zamiecią śnieżną z Monachium przez Brenner do Mediolanu, i znów przed mgłą, czarną wprost i deszczem z Mediolanu, dobiłyśmy niemal po 10 dniach podróży - do Nicei, która jest jak raj i jak wiosna. Dulęb[ianka] srodze zmęczona, a ja z bronchitem, na który mi tu już stawiano bańki.
Ale to nic. W takim słońcu wydobrzeję jakoś. Mieszkamy u p[ani] Chmielowskiej, trochę Polki, trochę Litwinki, a trochę takiej damki, co to aż w Chinach była z mężem, lekarzem wojskowym. Mąż zmarł, dzieci nie ma, ale za to tusza taka, że we drzwi - bokiem tylko. Mamy dwa pokoiki na samo południe, na parterze, na ogródek bardzo zielony. Morze bardzo blisko - szum wieczorami mocno słychać. Nicea prawie pusta, więc miła jeszcze. Moskity gryzą, słońce świeci, jest ciepło. W domu nam gotują obiady: jarzyna, mięso i deser. Kawę rano i herbatę wieczorem robimy same. Nicea bardzo się zmieniła. Mnóstwo ogrodów zniszczono, mnóstwo kamienic pobudowano.
Pisz prędko, droga Lor. Adresuj: Nice, rue de France 63.
Ściskam Cię serdecznie.
M.K

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
A jak Ci tam teraz z tą nową dyrekcją?

[dopisek na górnym marginesie czwartej strony:]
Co z ciotką Świrską? Pisałam do niej pod Twoim jeszcze adresem.