Droga, kochana Zosieńko!
Pocieszyła mnie trochę Lora listem swoim, ze się ma lepiej. Stach poczciwy już jej i zabawy dostarcza, i tańczyć pozwala, żeby ją rozruszać. Byłoby bardzo dobrze, żebyście ją koniecznie do siebie trochę i trochę do Janków namówili. Już i ja to jej pisałam i wiem, ze bilety ma od Was - tylko jej się ruszać z miejsca pewno nie chce. Żeś ty przynajmniej teraz zdrowsza - chwała Bogu. Dobrze, ze się ślizgać uczysz; ogromnie miła i estetyczna rozrywka - o ileż przyjemniejsza (dla oka) niż taniec. Lora mogłaby się z Tobą tez uczyć. A łyżwy masz? Halifaksy - a jakże!
Cóż ojciec znów w Warszawie porabia? Czy jeszcze Pągowskich sprawa? Pisała tez Lora, ze o ile miarkuje, Stasiek wcale panną zajęty nie jest, więc myślę wcale go nie namawiać na to małżeństwo, z którego co by mu przyszło, jeśli się kochać nie będą. Nieszczęśliwi ci Mickiewicze. Żeby chociaż materialnie ich położenie było inne, ale i ten wuj Malecki1 zdaje się nie bardzo będzie dbał o to, choćby w testamencie - co za ich życie!
Tu deszcz i deszcz - zimno, mgła, błoto - a jak zaświeci słońce, to taki nagły upał, jak w łaźni - przy tej wilgoci. Niezbyt zdrowe powietrze tu jest w tym roku. Mnie jeszcze ręka oparzona boli i pisać mi trudno. Ludzi przybywa. Co za cudaczne mody, co za idiotyczne stroje! Jeśli gdzie można zostać mizantropem, to tutaj - wobec tej głupoty ludzkiej. Nie dziw, ze mężczyźni śmieją się z dążeń kobiet ku pracy, ku światłu, widząc taką ogromną większość uwikłaną w fatałaszki.
Donosi mi Dulębianka, ze we Lwowie ogromnie dużo czasu pochłania jej towarzystwo tamtejsze. Niedawno wybrali ją do komisji kontrolującej wydawnictwo książek ludowych i edukacyjnych. Wybrano ją tak jednomyślnie (kobiety i mężczyźni), że tylko jej własnego głosu brakowało do kompletu. Ta Galicja! Kto się tam dostanie, zaraz w niego orzą! Nigdy bym nie mieszkała w takim Lwowie.
Całuję Was oboje najserdeczniej - a uważaj i nie bęcnij na lodzie, Zośka!
M.
[nad datą dopisany adres:]
Nice France, rue Meyerbeer N. 8.