Listy z Monachium

Do Laury Konopnickiej
Monachium, 10.07.1890
Rps BUW nr 1426

Moja droga Lorko!
Nie można powiedzieć, abyś tak znowu zarzucała mnie listami; miesiąc już upłynął, jakeś pisała do mnie, a policz, ile to razy w ciągu tego miesiąca mogła być jakaś myśl niespokojna, jakaś troska, która przecież nie doczekała się uspokojenia jakąś pomyślną wiadomością od swoich.
Jakże tam Tobie, drogie dziecko? Czy masz jakieś lekcje? Cóż to za rodzaj lekcji? Co Ci też przynoszą? Jakie widoki na dal? Z Bolkami wiem, że Ci dobrze być musi; z Tobą też im pewno weselej. A towarzystwo miejscowe jest tam jakie? Chciałabym, żebyś mi opisała wszystko szczegółowo, żebym sobie tamto Wasze życie wyobrazić mogła.
Z listu od Zośki dowiesz się, jak się urządziłam w Monachium; w ogóle wszakże te „szwabskie Ateny” nie robią sympatycznego wrażenia.
Najpiękniejszym miejscem, jakie widziałam w przejeździe, jest Salzburg; dwa dni tam przebyłam i gdyby nie to, że życia umysłowego i choć trochę polskiego ani tam za grosz - chętnie mieszkałabym tam przez kilka zimowych miesięcy. Wyobraź sobie miasto zupełnie średniowieczne; kościoły nader zajmujące, wąskie, dziwacznie zabudowane uliczki, tunele wśród miasta, gdyż zbudowane jest częścią na górach, częścią wśród gór; fortyfikacje, stare mury, groty, studnie wyglądające jak pomniki - itd. Najciekawsze są cmentarze; oba w środku miasta. Na jednym, św[iętego] Sebastiana, jest grób średniowiecznego alchemika i doktora Theofrasta Paracelsusa. Cały ten cmentarz otoczony arkadami, ślicznego stylu, ma grobowce szczególnie ciekawe, z X i z XI jeszcze wieku pochodzące. Drugi cmentarz ś[więteg]o Piotra. Jest to uroczy zakątek pod prostopadłą dziś nagą skałą, która niegdyś miała na sobie nieco ziemi i była porosła lasem. Wśród lasu tego ukrywali się pierwsi chrześcijanie tej prowincji, która się wówczas zwała Norycją, a sam Salzburg zwał się Juvavium i był miastem rzymskim.
Pierwsi ci chrz[eścijanie] to był św[ięty] Maximus i 50 jego towarzyszy, w V wieku Odoaker zburzył Juvavium, z katakumb w skale wykutych zostawił gruzy, ś[więteg]o Maxima powiesił na tejże skale, a 50 towarzyszy rozsiekać i wyrzucić w przepaść rozkazał. W VI wieku miał tu pustelnię swoją ś[więt]y Rupert. Katakumby z gruzu oczyścił, ołtarz na nowo ustawił. Dziś zwiedzają to miejsce pielgrzymi. Szczególnie przejmujące robi ono wrażenie. W skale żywej, nagiej wydrążone nisze, ołtarz z kilku kamieni, krzyż nad nim, wąskie szczeliny dawniej, teraz rozszerzone w okienka dają nieco światła. Widzi się tu i czuje życie przejęte jedną wielką ideą. Całe dnie przesiedzieć by można na tym cmentarzysku, przy tych katakumbach. Jest u ś[więteg]o Piotra grób Polki, Ludwiki Lanckorońskiej, sprzed stu lat może. Pokazują też sześć równych czarnych żelaznych krzyżów w rzędzie jeden przy drugim stojących, które jakoby oznaczały groby sześciu żon Sinobrodego, ale myślę, że jest to tylko legenda. A kiedy się stamtąd wyjdzie - bardzo dziwne wrażenie robi tramwaj parowy o kilku wagonach na ulicy oraz kolej elektryczna, która idzie w górę po skale stromej jak ściana. Tak to się mieszają czasy dawne z nowymi. 
Pisz do mnie prędko, droga Lorko. Całuję Cię z całego serca.
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Munchen - Karlspatz 30. II Eingang 3 Stock.

[dopisek na lewym marginesie trzeciej strony:]
Kupiłam Ci małą fotografię tego cmentarza, ale w kopertę nie wejdzie teraz; potem Ci przyślę. Bywaj zdrowa, Lorko!
M.K.