Listy ze Lwowa

Do Zofii i Bolesława Królikowskich
Lwów, 20.06.1897
Rps BUW nr 1425

Drogie dzieci! Tak dawno nie pisałam do Was, bo mi się tu niezbyt dobrze wiodło ze zdrowiem. Jeszcze w Monachium, przed zobaczeniem się z Wami, miałam raz jakiś kurcz w okolicach serca, który trwał bardzo krótko wprawdzie, ale był dotkliwy i niepokojący. We Lwowie powtórzył się raz jeszcze, połączony z zawrotem głowy - tez bardzo krótki, po którym byłam jednak czas dłuższy osłabiona i bez humoru. Przyszedł nagle, przy czytaniu jakiejś gazety, w zupełnie obojętnych okolicznościach - tamten
zaś w Monachium - w nocy. Od tej pory byłam coraz bardziej zdenerwowana i strasznie zmęczona częstymi palpitacjami serca, zawrotem głowy i uczuciem niepokoju.
Leczyło mnie i jeszcze leczy dwóch lekarzy d[okto]r Gluziński i d[okto]r Winkowski. Gluzińskiego poradził pan Stanisław [Królikowski]. Brałam dłuższy czas arszenik i digitalis oraz bromu masę, nie licząc synapizmów. Teraz mam jechać do Nauheim gdzieś w okolicach Frankfurtu (wody i kąpiele). Co najgorsza, że tylko na miesiąc taką daleką drogę muszę zrobić, a potem gdzie w góry. Arcynieprzyjemna historia, a co najgorzej mnie gniewa, że mi nic robić nie dają i nawet listów pisać nie było mi wolno dotąd. Zresztą wszyscy bardzo tu dla mnie dobrzy i poczciwi. Dulębianka prawie mnie do mego pokoiku (po Siemiradzkim Józefie3 najętego) nie puszcza, bo się boi ataku u mnie. Więc tu siedzę w ogródku lub w domu, przestała zupełnie malować, aby mi służyć - i jedzie ze mną, a ze d[okto]r uważał, iż Lwów niedobrze na mnie wpływa, myśli do niego nie wracać i na zimę także.
Państwo Stanisławowie [Królikowscy] bardzo poczciwi, odwiedzają mnie często - przy nim dwa razy mnie to licho napadło. Pani Kazimiera piecze mi kurczęta, przynosi sok, masło świeże - bardzo są dobrzy. Obcy też z daleka dowiadują się o mnie, bo d[okto]r nie kazał mi widywać dużo ludzi - nawet dyplom na honorowego członka czytelni doręczyli Dulęb[iance], a ja byłam w ogródku i nie przyjmowałam sama deputacji. Wyjeżdżamy stąd za jakie trzy dni; chciał d[okto]r wcześniej, ale byłam osłabiona i musiałam przed drogą wzmocnić się arszenikiem. Kto też jest bardzo poczciwy, to Poznańska, bratowa Ludwika Poznańs[kiego], ta, co to siedziała w cytadeli. Przychodzi co dzień, załatwia nam interesa na mieście, zwozi kwiaty, konfitury, szyje mi perkalową bluzę, jest ciągle na posługi.
Napiszcie do mnie poste restante Nauheim (Bad) i donieście dużo o sobie. Bardzo się stęskniłam za wiadomością o Was. Napiszcie mi, jak się miewacie i co Was obchodzi, wszystko mi napiszcie. Kiedy Lora przyjeżdża do Was, czy się kąpiecie w Ciechocinku i czy Janek odebrał swój sprawunek od Kaetzlera.
Całuję Was oboje najserdeczniej, moje drogie dzieci - bądźcie Wy przynajmniej zdrowi!
MK