Moja droga Zosieńko!
Ze wszystkich Twoich projektów ten z maszyną jest najniepraktyczniejszy. Najzdrowsze nawet pod tym względem kobiety od pracy, krótkiej nawet, maszynowe nabawiają się przede wszystkim chorób macicy. Po paru już miesiącach ulegają bądź skrzywieniu, bądź pochyleniu, bądź katarom, a to skutkiem ruchu nogi, który się odbija na ścięgnach utrzymujących ten organ - a Ty, Ty, co się powinnaś już i tak
leczyć pod tym względem, Ty, Zośka, miałabyś jeszcze dobrowolnie kalectwa szukać?
A niechże diaski i z pomysłem takim! Wszelkie maszyny nie dla Ciebie; to sobie raz na zawsze musisz wyperswadować, Zosieńka! Więc czyżby już nie lepiej wreszcie, kiedy Lora tak jest zdrowa, obrócić na Zurych te Wasze pieniądze? Naturalnie przy pomocy tych, jakie moglibyście mieć przypożyczone od Helenki Mic[kiewiczówny].
Przynajmniej Bolek wyszedłby raz na jakąś równiejszą drogę z tych zaścianków,
na jakich teraz musi pracować. Jakże myślisz? Co do zdrowia - tak, to prawda, lepiej byłoby kawałek ziemi, ale i na to musielibyście chyba przypożyczyć - bo Wam nie starczy, lub wziąć na wypłaty.
Ja, żebym miała taki kawałek ziemi, to, rzecz prosta, nie na rolnicze cele, tylko na przemysłowe. Co można mieć z kawałka gruntu obsianego żytem lub choćby pszenicą? Marność! Ale tak: rozmówcie się w Warszawie z ludźmi kompetentnymi (Ed[mund] Jankowski w Tow [arzystwie] Ogrodniczym) (w Sielcach właściciel plantacji morwowych) itp., przepytać się, co kosztuje urządzanie jakiegoś produkcyjnego kątka ziemi, czy to na rośliny farbiarskie, czy na apteczne - (był projekt niedawno założenia tego) czy na jedwabnicze, czy wreszcie nawet na pasiekę w dużym stylu, przemysłową. Wtedy by grunt odpowiedni do celu wybrać (przy pomocy specjalisty uczciwego), zrobić początek własnym funduszem, podać się - mając już po temu dane - o pożyczkę do Tow[arzystwa] Popierania Przemysłu i Handlu i rozwinąć taki interes w dalszym ciągu. Bolka wiadomości, jakie już ma, bardzo się przydać mogą; dokompletować je potrafi łatwo - gdyby nawet i paromiesięczną praktykę odbyć - to się opłaci - a i Twoja działalność na każdym z tych pól byłaby pożyteczna i odpowiednia stanowi Twego zdrowia. Gdybyście nawet na gruncie nie naszym coś podobnego założyli, może i tak by się opłaciło; choć znów zwykle ze spółek takich wynikają procesy. Raz urządzone gospodarstwo takie przemysłowe idzie zazwyczaj samo przez się: w pewnych tylko porach roku wymagając więcej natężonego dozoru. Mógłby tedy Bolek i roboty jakie rysunkowe techniczne wykonywać od czasu do czasu.
Mnie się zdaje, że takie tylko posiadanie kawałka ziemi mogłoby Wam się opłacać. Z innego - co będziecie mieli? Wiadoma rzecz, że każdy kartofel kupiony na rynku jest tańszy niż ten, który mały właściciel zdoła wyprodukować na swoim zagonie - bo te rzeczy w masach i na sprzedaż opłacają się dopiero, a na swoje potrzeby - wcale. To samo z każdą ćwiartką grochu i pszenicy. Widzę przecież, na czym tu i ówdzie ludzie żyją - szmatek ziemi, na nim szkółka drzew owocowych albo sadzonek leśnych, albo morw, albo roślin aptecznych i farbiarskich - a przy tym już domeczek porządny, co z tego szmata ziemi się trzyma. U nas nowalie, kwiaty, wszystko drogie - bo zaraz każdy chce coś robić na wielką skalę - tymczasem największe korzyści finansowe (a i zadowolenie osobiste, podług mnie) daje natężona własna praca na małej przestrzeni. Naturalnie, taką rzecz robi się nie pod Olkuszem, tylko gdzieś w dobrej glebie i blisko większego miasta, a nade wszystko bliżej rzeki, żeby wilgoci dość było - i w powietrzu, nie tylko w ziemi, gdzieś osłonione od północy i wschodu, ze spadkiem ku południowi. No i wpierw jeszcze, albo jednocześnie przynajmniej, zaraz kontraktować zbyt z większym producentem, fabrykantem, dostawcą. To samo, co o roślinach farb[iarskich], da się powiedzieć o chmielu, o nasieniu buraków cukrowych, które zwykle do tej pory sprowadzane do nas bywa z zagranicy, o całej zresztą sferze tej produkcji rolnej, która jest przemysłem związanym z miejscowymi potrzebami. Jakże Ci się to wydaje, Zośka? Do dowozu, jak blisko, nie trzeba koni: dwa osiołki i mały wózek powinny opędzić ruch odstawy, a koszt i utrzymanie znacznie mniejsze. Oczywiście trzeba się trochę wpierw obznaj[o]mić z daną gałęzią rolnego przemysłu, i to praktycznie; jeśli istnieje - u nas, jeśli nie istnieje, choć teoretycznie, przy dobrych wskazówkach specjalistów takich, jakich w Tow[arzystwie] Ogrod[niczym] nie braknie.
Co do owego zjazdu w Krakowie, to Zośka dostanie na drogę i na różne miejscowe wydatki od mamy - boć nie trzeba, żebyście Wy na to łożyli. Pewno już otrzymałaś od Stacha Lory przesyłkę. Maszynę tedy wszelką stanowczo sobie z głowy wybij - ani marzenie o tym! Żeby zdrowie zmarnować? Na co?
Gardło moje, jak było przed paru tygodniami, tak i jest - nie lepiej. Może już lepiej nie będzie nigdy, czy ja wiem. Lada deszcz, lada wiatr, drapie, boli, kaszel się powiększa i plucie, a przy tym także skutkiem tego zdenerwowanie - że strach. Ale że już się porobiły dość głębokie ranki od jodyny wewnątrz, więc mi d[okto]r prze stał pędzlować, tylko inhalacje i płukania. Pewno tu do piątku zabawię tylko i pojadę na jaki miesiąc do Grazu, żeby stopniowo do innego klimatu przywykać - stąd wprost gdzieś ku północy, do Wiednia choćby - nie sposób. Święta i lepiej, ze mi tak przejdą w podróży, bo to strasznie smutne dnie zawsze dla mnie; tak to je mniej spostrzegę. Więc z Grazu doniosę Ci o moim nowym adresie. Tu wiosna w całej pełni. Magnolie w ogrodzie okryte wielkimi, formy tulipanów, białymi kwiatami. Zabawnie wyglądają takie duże kwiaty na drzewie, które jeszcze nie zdążyło dostać liści. Kamelie w gruncie kwitną jaskrawo czerwone. Innych pomniejszych kwiatów wszędzie pełno.
No, bywajcie zdrowi. Życzę Wam weselszych świąt, niż ja mieć je będę! A pisałam Ci już, że Niemczaków nie puściła cenz[ura]. Jak wyjdą w „Gaz[ecie] Lwows[kiej]”, to Ci przyślę. Całuję Cię serdecznie, droga Zośko - i Bolka.
[dopisek na górnym marginesie pierwszej strony:]
Nieszczęśliwa ciotka Marcela! Pisałam do niej. Czy nie wiesz jakich szczegółów? Nic nie słyszałam o jego chorobie. Biedny!
[dopisek na górnym marginesie ósmej strony:]
A pisz, co myślisz o Emilki projekcie.