Listy z Genui

Do Zofii i Bolesława Królikowskich
Genua, 19.08.1892
Rps BUW nr 1425

Moje drogie Bolki!
Zapewne już jesteście razem. Nie warto się rozłączać nawet na krótko, a cóż dopiero na lata choćby dla kawałka ziemi. Nie, stanowczo to wyrzućcie ze swoich zamiarów!
Mój drogi Bolku, dziś to dzień imienin Twoich. Chciałam pisać wcześniej, ale z okiem moim było ciągle jeszcze niedobrze; jeśli jednego dnia próbowałam pisać, to drugiego musiałam pokutować za to. Teraz jeszcze mam pół dnia opaskę na oku i dopiero jak słońce zajdzie, odwiązuję ją. Tak więc dopiero w ostatniej chwili przesyłam Ci moje serdeczne życzenia! Wiesz, że Cię kocham tak jak Zośkę i równie dla Ciebie, jak dla niej szczęścia pragnę. Nie przychodzi ono łatwo jakoś. Ale młodzi i w trudnych warunkach życia szczęśliwą [!] być umie, jeśli jej towarzyszy ten uśmiech doli, który się miłością nazywa.
Posyłam Zośce 10 rubli; od Lorki też może otrzymaliście te 5, które miały być dla H[eleny]. Tak szczęśliwie się złożyło, że mi zapłacili za artykuł drukowany w „Bibli[iotece] Warsz[awskiej]” i że mogę się z Wami podzielić. Zresztą dość tu nieciekawie się żyje. Usługuje nam idiotyczna i bezzębna baba, Włoszka mówiąca dialektem genueńskim, który jest dziwolągiem prawdziwym. Baba jest tak powolna, że sama sobie uprzątam pokój, ścielę, czyszczę rzeczy itp. Mięso też muszę kupować sama, bo co jej dadzą, to bierze. Uprzątnąwszy pokój Dulębianki, idzie po chleb, po jarzyny, pali w piecu i odchodzi, a ja gotuję obiad. Nazajutrz przychodzi zmywać. Naturalnie, że śniadanie i kolację też sama przyrządzać muszę. Okropnie jestem zmęczona i tym zajęciem, i jeszcze bardziej upałem. Wczoraj w cieniu (w pokoju ze spuszczonymi żaluzjami) było 31, na słońcu 38; ale mówią, że bywa 36 w cieniu, a na słońcu 42 albo i [4]4. W morzu przestałam się kąpać; pozbawiały mnie snu te kąpiele: przy tym zupełnie źle urządzone: ludzie nogi łamią, bo na dnie pełno skał sterczy.
W nocy sypiam przy otwartym oknie i to bez przykrycia nawet, a i tak z upału w gorączkę wpadam; stanowczo źle zrobiłam, wybierając Włochy na lato; ale co robić, kiedy wszystkie miejsca mają swoje niedogodności.
Czy Lorka wyjechała na wieś? Jeśli nie, wyprawcie ją tam prędzej, żeby odpoczęła. Pisze mi o gardle swoim, ale właściwie nie wiem, co jej jest? Czy się zaziębiła? Robię tu starania, żeby zaciągnąć nowy dług i dopomóc jej, żeby się prędzej pobrać mogli. Będzie to ciężko, bo znów trzeba będzie w biedzie pracować, żeby się uiścić ale innej rady nie widzę.
Całuję Was najserdeczniej i raz jeszcze Bolkowi zdrowia życzę.
M.K.