Listy z Florencji

Do Zofii Królikowskiej
Florencja, 16.03.1902
Rps BUW nr 1425

Moja droga Zośko. dziękuję Ci bardzo za kartę! A to bieda z tą małą. Nie ma ona widać dobrego zdrowia i powinna przede wszystkim być odpowiednio odżywiana: jak najmniej klusek, chleba, rzeczy mącznych, a jak najwięcej jarzyn. Albo i to dobre, żeby spróbowali jej nie dawać nic innego, jak mleko rano i wieczór, a w południe kleik owsiany. Ja się tą kaszą owsianą wyłącznie żywiłam przez sześć tygodni w Nicei, jedząc ją w południe i wieczorem, i wyleczyłam się tym sposobem też dość skutecznie. Jest to i łatwe, i o tyle dobre, że b[ardzo] posilne, więc taka dieta nie osłabi dziecka. Bardzo mi jej żal!
Jubileuszowy dar dostałam od Poznańskiej ze Lwowa: ładna teczka w okładce z drzewa, na której wypalony jest portret Mickiewicza. Wewnątrz cała niebieska, z mory, i napełniona kartami pocztowymi z Grottgerowskich obrazów. Piórniczek do stalówek, obsadka do pióra i do ołówka srebrne, cyzelowane we wzorek zakopiańskiego stylu, z monogramem moim. Całość dosyć miła.
We Florencji, według zamiaru, mamy jeszcze skontraktowane mieszkanie do połowy maja. Ale zgoła nie wiem, co i jak się stanie, bo otrzymuję wiadomość, że Lwów i Kraków urządzają obchody jubileuszowe w kwietniu. To znów zapowiadają wizytę p[ani] Neumannowej2 ze Lwowa do Flor[encji] jako delegatki od tamtejszej Czytelni Kobiet. Zgoła jestem na łasce losów.
Najpozytywniejsze jest na tę chwilę to, że mi przyznano w tym roku nagrodę Kochmanna3 za ogół prac literackich 500 reńskich. Nie kwapią się tylko z ich wypłaceniem jakoś. Zawsze to bardzo mi jest przydatne, bo się mieszeczek literacki do cna przykurczył. Co do robót, to jestem pogrążona w Bohdanie Zaleskim, rozczytuję się w nim i w jego biografach, bo „Biblioteka Warsz[awska]” zamówiła studium na koniec kwietnia4. „Macierz Lwowska” zamówiła znowu do swego dzieła (wydać się mającego) pt. „Polska” - ogólny krajobraz Polski, w takim obszarze jej ziem, jaki był w 1770 roku5. I do tego tez muszę przeczytać mnóstwo książek - a nawet mi już Karłowicz przysłał trochę materiałów, map, opisów. Ta robota - to robota prawie ze amatorska. Bo parę miesięcy zejdzie na rozpatrzeniu się w materiałach; a rzecz sama będzie - podług ogólnego planu książki - obejmowała z 10 stron druku. Więc materialnie zgoła mi się nie opłaci. Ale moralnie - tak. Niepodobna było odmówić wezwaniu do takiej pracy. Choćby jej nawet i darmo chcieli. Tymczasem protest jeszcze mi tez niemało czasu zabiera, i jeszcze to potrwa niezawodnie przez cały kwiecień. A patrz, Zośko droga, to i święta za pasem6!
Zamierzamy urządzić małą eskapadę na te święta. Nie dlatego, żeby mnie ciągnęła wycieczka, ale dlatego, ze obliczamy, jako mniejszy będzie koszt. Bo zważ: mamy tu sąsiadkę Polkę, o której Ci pisałam: panią Straszewską, wdowę, starą dziwaczkę i malarkę, która ciągle nam robi jakieś uprzejmości. To mi podarowała kopię Madonny Rafaelowskiej (swojej roboty), to znów przysyła kwiaty, to mi podrzuciła w puszkę do listów nożyk z zakładką do książek, a w Nowy Rok musiałyśmy przyjąć jej zaproszenie na obiad. Drugi n[um]er, ksiądz Stefan Dembiński, Galicjanin, srogi arystokrata, nienawidzi chłopów, bo mu ojca zamordowali w rzezi galicyjskiej, autor tej okropnej kroniki 1846 [roku] i tłumacz poetów włoskich. Ci oboje nawiedzają nas jak febra każdej niedzieli. Ksiądz zaś przynosi z sobą to trochę miodu lipowego, to grzybów suszonych, to znów powideł, to kiełbasy - nie można się od tego opędzić, bo „wszystko domowej roboty” i „przysłane z Galicji”. Więc miarkuj tylko, ze niepodobna nie prosić ich na jakieś święcone, tym bardziej, ze Strasz[ewska] jest na włoskiej pensji, a ksiądz we włoskim klasztorze mieszka i swego gospodarstwa nie mają. Ale! N[um]er 3! Jest tu znów panna Begey, córka adwokata z Turynu, która się kształci na nauczycielkę, mieszka u zakonnic, i tez - z powodu, ze z ojcem jej, wielkim przyjacielem Polaków i nawet towiańczykiem - jestem w korespondencji, tez mnie odwiedza. Otóż taką dziewczyninę trzeba by na święta wziąć, jeśli nie całkiem z klasztoru, to przynajmniej parę razy zaprowadzić ją gdzieś do teatru albo inną jaką przyjemność jej zrobić. Rozliczywszy to wszystko postanowiłyśmy pojechać - może w wielką sobotę do Livorno albo Via Reggio, nad morze, gdzie nie tylko koszt nie będzie większy, ale ta konieczność bawienia gości całymi dniami - ustanie, i będzie swoboda. Taki jest nasz plan. A za te księżowskie dar y postanowiłam, jak przyjdą pieniądze ze Lwowa, kupić księdzu taki wąski dywaniczek pod nogi pod biurko, bo się zawsze skarży, ze mu nogi marzną, a ma już pod siedemdziesiąt lat.
W ogródku naszym rozpuścił liście jaśmin i bez; kwitną narcyzy, stokrocie, bratki, tacety, aurykle i małe hiacynty. Róże dostały mnóstwo nowych pączków. Wszystko na gwałt buje. Co dzień, jeszcze przed kawą, obieram mszyce i ślimaki, których tu pełno. I myślę sobie, jak to my razem, Zośko, będziemy gospodarowały, jeśli się to spełni, ze dostanę choć domek z ogrodem. Wieczorem zaś, po skończonej robocie stawiam pasjans, czy będzie i jaki ten jubileusz. Jak dobrze wypada - wielka radość; ale często wypada źle, a mnie przenika smutek.
Moja droga Zośko! Trzymaj się, jak możesz, ze zdrowiem. Jak sypiasz teraz? Nic mi nie piszesz o tym, a to najważniejsze dla Ciebie. Pewno pojedziecie wszyscy na święta do Janków. Pewno i Stasiek ściągnie. Ty to może dopiero w jakie drugie święto, żeby z Bolkiem biednym trochę czasu spędzić. Czy on nic nie wie o swoim stanie? Od kwietnia tedy myślisz porzucić Warszawę? To Ci wypadnie akurat na święta.
Ściskam Cię najserdeczniej!
MK

[dopisek na lewym marginesie ósmej strony:]
Dulębianka bardzo Cię ściska i całuje.

[dopisek na górnym marginesie ósmej strony:]
Napisz wkrótce obszerniejszy list, Zośko!

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
To już tylko przez kwiecień płaci zarząd za Bolka!

[dopisek na górnym marginesie drugiej strony:]
Co tylko zasłyszysz o jubileuszu, to mi donieś!

[dopisek na lewym i górnym marginesie trzeciej strony:]
Moja Zośko, napiszę w przyszłym liście, co myślę o zamiarze wzięcia Bolka do domu obszerniej, ale już teraz ściska mnie obawa o związane z zamiarem tym następstwa. Napiszę niedługo. Bądź zdrowa, Zośko!

[w lewym górnym rogu pierwszej strony dopisany adres:]
Italia, Firenze, via Lungo il Mugnone 23.