Listy z Drezna

Do Zofii Królikowskiej
Drezno, 24.11.1895
Rps BUW nr 1425

Co właściwie, Zosieńko, jest Bolkowi? Nerwowe cierpienie - to coś tak nieokreślonego, że w żaden sposób nie daje o chorobie pojęcia. Co mówi doktor? Co zaleca? Jeśli stan jest tylko lepszy, ale niezupełnie dobry, to Bolek koniecznie jechać powinien do Warszawy, jak mu tylko siły pozwolą, i tam się dobrego doktora poradzić. Ci prowincjonalni są jak owe sługi do wszystkiego, co to niczego dobrze nie zrobią. A często złe leczenie robi organizmowi szkodę większą, niż sama choroba. Koniecznie tedy, Zosieńko, wybierz się do Warszawy. Droga Was nie kosztuje, zamieszkać możecie u panien Królik[owskich], a ostatecznie porada lekarska, choćby i konsylium, tak wiele kosztować nie będzie. Mogłabyś iść do d[okto]ra Benniego, zapytać go, kogo Ci wezwać radzi i jego samego poprosić, ręczę, że to byłby koszt zupełnie mały, a spokój i pomoc pewna. Nie odkładajcie tylko zbyt długo, bo te zestarzałe cierpienia zwykle się potem stają uporczywe i organizm, dłuższy czas zostawiony na pastwę złego funkcjonowania, traci tę przyrodzoną odporność, która jest przynajmniej tyleż warta, co medycyna, a czasem więcej nawet.
Ojcu podziękuj za obietnicę wyrobienia mi krajowego paszportu; jak tylko będę mogła, przyślę na ten cel pieniądze. Teraz chciałabym tyle uciułać, żeby wyjechać na południe; już nie myślę o bardzo oddalonych miejscowościach, o tych prawdziwie do chorób gardła zastosowanych jak Nicea, ale o bliższym czym, o Lussin-Piccolo, albo o Abacji, albo o Gorycji. Razem to w kupce wszystko na Adriatyku i jego pobrzeżu, i byłoby dobre, gdyby nie bora, która nawiedza te strony, czego nad śródziemnym morzem nie ma. Ale czekać, namyślać się, wybierać nie sposób, skoro z jednej strony zły stan gardła i wprost trudność oddychania mroźnym powietrzem pcha mnie do wyjazdu, a z drugiej zajścia z policją o paszport tym tylko są chwilowo zażegnane, że wyjeżdżam. Rozumiesz, ile strat, ile szkody, płacić kwartał mieszkania darmo (dobrze jeszcze, że właściciel zwolnił mnie od 1 kwietnia), a także zbywać za byle co sprzęty. Śliczne biurko, fotel b[ardzo] ładny, komoda staroświecka z brązami, nie licząc innych rzeczy, wszystko zmarnować trzeba. Dulębianka jedzie do Lwowa, do < ... > [dopisek na górnym marginesie pierwszej strony:]
Pisał do mnie pan Stanisław [Królikowski] ze Lwowa, przysyłając list jakiegoś literata z Petersburga, Rubakinca1, który prosi o pozwolenie na przekłady do jednego z tygodników.
[dopisek na górnych marginesach drugiej i trzeciej strony:]
Napisz mi, Zosieńko, odwrotną pocztą na karcie, czy nie można by do Was wysłać paczki z listami, rękopisami etc., bo gdzie te papiery mi wozić. Nie będziecie chcieli - to spalę od razu, boć to koszt zabierać.