W sam dzień imienin Twoich piszę, droga Zośko. Akurat rozwinęły się niezapominajki, bratki, a bzy - tylko, tylko patrzeć. Słowików zaś chmara. Prawie tyle, co żółtych astromleczów na dużym trawniku, gdzie lipa. Chwała Bogu, ze jakoś lepiej z Twoim kaszlem. Ale zmiłuj się, jak wyjedziecie do Anglii, to kiedyż ja Was tu zobaczę w Żarnowcu? Bardzo sobie wypraszam anglomanię, i koniecznie chcę tu [Was] mieć. Wiśnie - obsypane kwiatem. Jabłonie tez. Sad wygląda o wiele lepiej niż raj, bo w nim węza nie ma. Wprawdzie są chrabąszcze. Ja tam w Anglii, tez nad morzem, mam znajomą1. Miła, młoda jeszcze Wołynianka, która wyszła za Włocha, ale nie znalazła szczęścia. On został w Neapolu, a ona z dwojgiem dzieci wyjechała najpierw do matki starej, prowincjonalnej szlachcianki, która mnie w Abacji przyszła oglądać całkiem dobrodusznie. Otóż, gdybyś szukała jakiejś informacji, no - czegokolwiek, to korzystaj z adresu: Księżna Liguori, England - Kent - Ramsgate.
Ściskam Was b[ardzo] serdecznie. Od Dul[ębianki] uścisk.
[dopisek na górnym marginesie:]
A cóz tam Wasz borealny człowiek?
[dopisek na górnym marginesie strony adresowej:]
I jeszcze raz - życzenia najlepsze.