Listy z roku 1903

Do Jana Konopnickiego
Żarnowiec, 24.10.1903
Rps BUW nr 1424

Patrz, jak mi zeszło! Dwa razy pisałeś do mnie, a ja teraz Ci dopiero odpowiadam. Ale to tak: w Galicji, jak w Galicji. Wiecznie ktoś czegoś żąda, wiecznie są jakieś prośby, jakieś cele, którym nie sposób odmówić. I tu trafili do mnie, żeby mieć odczyt na wybudowanie szkoły ludowej wiejskiej w Hucie Polańskiej. Musiałam tedy przygotować się nieco do tego. Potem wyjeżdżała Dulębianka do Lwowa, zaraz po przyjeździe Zosi z Paryża, żeby kończyć jakiś rozpoczęty portret; potem znów z Zośką i z tym odczytem zeszło kilka dni — i ledwo dziś złapałam trochę czasu.
Zośka — mizerna. To życie w klasztorze, liche dosyć, nie bardzo było dla niej odpowiednie. Może dopiero na wsi przyjdzie do siebie. Ale to mnie cieszy, że jej się Żarnowiec podobał. I dom jej się podobał, i urządzenie, i ogród. Żałuję tylko, że dłużej tu nie mogła być i odpocząć z tak dalekiej drogi, ale cóż, kiedy jej paszport wychodził i musiała w oznaczonym terminie granicę przebyć, żeby uniknąć kosztu na nowe półrocze. Wielka to bieda, że u nas paszporty takie drogie. Gdyby nie to, każdy decydowałby się częściej na jakiś wyjazd i w rezultacie dochód rządu mógłby być ten sam. Ot i teraz, dwa święta idą: co bym dała za to, żebyście tak choć we dwóch ze Staśkiem wpadli do żarnowca. Bardzo, bardzo byłabym rada, gdyby to okazało się możliwe!
Co do rachunków, któreś mi przysłał, drogi Janku, to istotnie, dużo byłoby mi dogodniej, gdybyś — poczynając od N[owego] R[oku] — płacił za mnie dla Heleny 30 rubli kwartalnie, a potrącał na swój dług rubli 50. że to potrwa znacznie dłużej, prawie dwa razy tak długo jak na Twoim wyliczeniu — to trudno. Dużą mi to sprawi i tak ulgę — więc Cię o to proszę. Tymczasem dałam Zośce kompletującą opłatę (moją część w niej) do stycznia 11 rubli. A także na ubrania dla ojca — na które Stach dał z moich pieniędzy zadatek 5 rubli, dodałam Zośce 20 rubli. Resztą zaś podzieliłam się z nią tak, że jej dałam sto rubli (na dług jubileuszowy) i sobie zostawiłam sto rubli. I na tym się tymczasowy mój rachunek z Warszawą skończył. Dałam też dla Hel[eny] trochę bielizny, futerko, mufkę itd.
Odczyt — wypadł sobie tak oto. W takim Krośnie trudno o publikę subtelniejszą.
Odwoził nas Oskar Łoziński i bardzo się z Zośką dobrze bawili — przyrządzając we dwoje kolację, za powrotem do żarnowca. A jakże młyn? Pisz, drogi Janku, bo to przecież bardzo ważna rzecz! I o zdrowiu Waszym, i jakeście się urządzili w domu, czy wygodnie — wszystko [na górnym marginesie pierwszej strony:] mi jakąś wolną chwilką napisz, drogie dziecko. Czy wiesz, ze Lorka nie napisała do mnie jeszcze ani słowa po powrocie? Niemniej Stasiek. Stasiek robi to z głupoty, Lorce zaś pewno się zdaje, ze robi to z rozumu. [na górnym marginesie czwartej strony:] Oj, źle to, źle, kiedy rozum, a nie serce jest bodźcem czynów dzieci względem matki.

[dopisek na lewym marginesie czwartej strony:]
Ściskam Cię, drogi Janku, wraz z Jadwinią. Dzieci całuję najczulej.

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
A czy tam masz gdzie jakie polowanie? Tu bieda — bez kawałka zwierzyny.

[dopisek na górnym marginesie drugiej strony:]
A strzez się zaziębić przy tej zmiennej pogodzie, mój drogi chłopcze! Jakże z Twoim
dawnym kaszlem? Bądźze mi tam zdrów.