Moja Zośko jedyna! Przynajmniej trochę spokojniejsza jestem, kiedym list Twój odebrała. Kto wie, może ta próba u Janka i dobra; będzie ciężko - to rzucisz. A tymczasem trochę Jankowi ulżysz - nie tylko w pracy, ale i w życiu. Zdaje mi się, ze tam siła złego na jednego i ze dużo mama Brzozowska tam bruździ, przez swoją ograniczoność i pospolitość, i podburzanie Jadwigi.
Moja droga Zośko - więc się widziałaś z Bolkiem. Sama nie wiem, czy to lepiej, czy gorzej - dla niego i dla Ciebie. Ale cóz robić. Żeby chociaż w tej klęsce sprawy materialne jakoś się pomyślnie ustaliły. Do Święcickiego list napisałam niedługi, ale taki, że Dulębianka powiedziała, przeczytawszy go, że byłby ostatnim idiotą, żeby nie zrobił, co tylko w jego mocy. Jestem też pewna, że Benni poruszy, co się da, w tej sprawie. Oby!
Nie mogę, Zośko, nalegać teraz o Twój przyjazd, kiedy uważasz, że tam Twoja obecność potrzebna. Ale do Nauheim pojedziesz ze mną, prawda? Przez marzec – co się ma wyklarować, to się wyklaruje w sprawie z koleją, a przed pracą, jaka Cię czeka, będziesz przynajmniej trochę silniejsza, jak się poleczysz. W ogóle wyobrażałam sobie, że ta Francuzka na przykład to jeszcze nie tak prędko ma być przywieziona do Arkadii - i że, po Nauheim, może pojechałabyś ze mną do Brukseli albo do Paryża, dla wprawy w konwersacji. Bo ja już dłużej w tych niemieckich miastach nie chcę mieszkać. Trochę to robiłam dla Dulębianki, że tyle czasu byłam w Monachium. Wolę już Francję albo Belgię. Myślę nawet, że lepiej byłoby mi w Brukseli, jako cichszej i tańszej, niżeli w Paryżu.
Dulębianka ściska Cię najserdeczniej i zgoła nie ma pretensji, żebyś pisała do niej. Mówi, że chciała tylko wyrazić Ci, jak głęboko dotknęło ją Twoje i Bolka nieszczęście. Jakoż zawsze się pobeczymy, mówiąc o tym i czytając Twoje listy. Doskonale rozumiem, że Ci teraz najlepiej w ciszy i samotności w Arkadii. Prawda to, którą bardzo czuję, że w takich momentach sam widok ludzi, sama konieczność rozmowy męczy. Człowiek, jak chory ptak, w kąt się kryje wtedy.
Błogosławiona ta Arkadia, a i to dobrze, że się to wszystko odbyło nie w Aleksandrowie - kiedyś była sama.
Ja także, jak jestem bardzo rozstrojona, to w takiej mechanicznej pracy jak szycie
znajduję największe uspokojenie. Łatam wtedy i ceruję zawzięcie bieliznę - pończochy i tak się jakoś zagubiam w tym zajęciu. Wiesz? Ja napisałam szczerze Benniemu, ze gdyby przedłużyli termin choroby Bolka do roku, to nie tylko byłaby pomoc z pensji, ale i owa wypłata sierpniowa, o której mi mówiłaś. I napisałam, że to ważna rzecz; więc może będzie gorliwiej starał się o to. Żeby choć pod tym względem był spokój! Moja droga Zośko! Ochraniaj jak możesz zdrowie, usiłuj dobrze spać, pamiętaj, że jesteś wątła i nie masz sił do zbytku. Pamiętaj!
Lora poczciwa też Ci tam pomoże jakoś ten krzyż dźwigać - i Stach. Wszyscy Cię oni kochają. Janek tak jest wstrząśnięty tym nieszczęściem - jak Ty sama prawie. Pamiętaj, że nie ma dnia, żebym po sto razy myślą nie była tam z Tobą i nie tylko myślą, ale całym smutkiem moim i całym sercem. A o Nauheim zawczasu myśl. Czy i Ty przesiedlona jesteś do gubernii warszawskiej? Może Janek - jako kupiec - o paszport by się łatwiej dla Ciebie postarał.
Ściskam Cię najczulej, moja ukochana Zośko! Nie zostawiaj mnie bez wiadomości o sobie.
M.K
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Janka najczulej uściskaj za widzeniem ode mnie. Zapytaj go też: czy ja nowy paszport będę brała już z Warszawy?