Kochana Zośko! Zgadnij tez, z kim się poznałam? Z panią Duchińską. A co? Prawda, iż osobliwa osobliwość. Byłam w Rapperswilu i tam się zgadało z Rużyckim, dyrektorem Muzeum, że p[ani] Duchińska bawi na wilegiaturze w Baden, o 20 minut (sznelcugiem) od Zurychu. Więc się wybrałyśmy do niej z Dulębianką. Ogromnie mi się starowina podobała. Dobra taka z kościami zdaje się być, tak przytula do rozłożystego łona - taka serdeczna. I co za typ polskiej szlachcianki gdzieś z niewielkiego dworku - nic niezmieniony przez ćwierćwiekowy pobyt w Paryżu! No, i ubranie! Zupełnie taki przez krawca Żydka z małego miasteczka zrobiony szlafroczek w fałdy na przodzie, fryzeczka haftowana ze szklarką, białą wstążką podwiązana, czepuszek na głowie tez jakiś domorosły, włosy uczesane w warkoczyki upięte na skroniach w kółeczka. Do tego materiał sukni - perkalik czarny w białe kropki - nie, moi państwo, taki czysty dworkowy styl, że nie idzie dalej. Bardzo się ucieszyła, dopytywała się o Ciebie, ubolewała, że nie masz dzieci - a o Paryżu, ot, jakby w nim nie była. Jest z nią w Baden jakaś „Walentynka” z bardzo idiotyczną, po czterdziestce, fizjonomią, strasznie czarna i brzydka. Przywieziony też został z Paryża na świeże powietrze kot, a raczej KOT; bo tak wielkiego nie widziałam jeszcze. Jest szary, angora, ma jasnozielone oczy i stokroć inteligentniejszą fizys niż Walentynka. Przywieźli go w koszu. Jak tylko został wypuszczony, schował się pod łóżko i przez dwa dni nie wychodził z kąta. Okropny był przestrach owej Walentynki, czy nie zdechnie. Potem nagle wyleciał i przez dwa dni znów nie wracał do domu. Nowy przestrach. Teraz się nauczył, że na wsi trzeba tylko jeść i spać, co też czyni.
Zastałyśmy tam w Baden całą kolonię polską. Jest Korzon2 (ale go nie widziałam). Widziałam zaś prof[esora] Strokę z Krakowa z żoną i jakąś wieżą Eiffel, olbrzymią niewiastą, wdową po znanym mi z dziecinnych lat Klemensie Suchorskim. Jest tam z córeczką, która się urodziła po śmierci ojca już. Ma imię Dolores. Ogromnie Cię kazała uściskać Duchińska. Hotel Lambert zwijają już od wakacji, a małe uczennice oddają do klasztoru na dokończenie nauk. Co za szkoda, że p[ani] Działyńska nie zaopatrzyła przyszłości tego dzieła swego życia! Rustejko dostał jakiś zapis czy dożywocie. Siedzimy tu u pani pastorowej na szkaradnym wikcie, ale i tanio. Jeszcze do pierwszych dni sierpnia tu dobędę. Potem z Orzeszkową zrobimy kilka wycieczek. Ma ona tu do Interlaken przyjechać6. Gorąco. Kąpiele przepysznie urządzone w jeziorze. To jedno ratuje. A Ty, Zośko, jak tam wyglądasz i co porabiasz?
Ściskam Cię najserdeczniej, drogie dziecko.
M.
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Od Dulębianki bardzo serdeczne pozdrowienia.
[dopisek na dolnym marginesie pierwszej strony:]
Albo nie miałam adresu, albo zagubiłam i piszę na ręce Bolka.
[dopisek na górnym marginesie drugiej strony:]
P[annę] Lucynę [Królikowską] pozdrawiam i Honorków.
[nad datą dopisany adres:]
Zurich (Schweiz) Kreuzstr[asse] 39. III Et[age] bei Fr. Baumann.