Listy z roku 1898

Do Zofii i Bolesława Królikowskich
Zurych, 16.08.1898
Rps BUW nr 1425

Kochani moi! Piszę do Bolka głównie, żeby mu przesłać moje najlepsze życzenia, ale jakżebym rada, żeby i Zośka przypomniała sobie wreszcie, że tak dawno nie pisała do mnie. Więc, Bolku, primo: nie choruj! Secundo: postaw świetnie dom Iwanowa - a tertio, oby Ci się wszystko dobrze działo w pracy Twej i w życiu!
Pogawędźmy o Zurychu, z którego - wiecznie żałować tego będę - wyjechałeś za wcześnie. Ogromnie się tu wszystko zmieniło, nawet od tego czasu, kiedy ja Zurych znam, a cóż od Twoich czasów? Najpierw wybrzeże jeziora rozciągnięte do ostatnich krańców ziemi zuryskiej - obalustradowane, wysadzone drzewami, ma dwa wielkie ogrody - śliczne bulwary jednym słowem, pełne zieleni i kwiatów. Zamiast starej Tonhali - pamiętasz ją pewno? - jest nowy wspaniały gmach nad jeziorem, gdzie co dzień są koncerty. Teatr znasz - bardzo pięknie położony. Poczta centralna (nie wykończona jeszcze) na przestrzeni między Bahnhofstrasse a mostami dwoma. Wspaniały gmach, jakiego Warszawa nie ma. Pałac Kronenberga ledwo, ledwo że się z tym równać może. Zaraz za banhofem założony wielki ogród. U wstępu do ogrodu wystawiono Muzeum Krajowe. Nie byłam jeszcze w nim, ale po wierzchu wygląda jak obronne gniazdo rycerskie z wieków średnich. Pawilony, galerie, wieżyczki i wieże, dziedzińce strzeżone przez armaty, krużganki, kolorowe okna. Coś zachwycającego jako architektura. Na Zurichberg (tramwaj elektryczny idzie) też wielkie zmiany. Cały las podzielony na oddzielne parki. „Dolderpark” ze zwierzyńcem, „Kurhaus” - czyli biały zamek - jeszcze nieskończony - przecudne dzieło budownictwa na wielki Kurhaus przeznaczony, dalej park „Sonnenberg” - uporządkowany i rozszerzony. W tej dawnej okolicy trudno się zorientować, bo górę pocięto ulicami, na których stoją wille. W wewnętrznym życiu też różnica. Mniej demokratyczny teraz Zurych. Pieniężna arystokracja zabawia się głośniej i bardziej widocznie. Studentów i studentek nie widać prawie. Za to roje cyklistów, samochodów, kawalkady konne, pojazdy, stroje. Mnóstwo też wlało się tu żywiołu włoskiego. Bieda to przygnała.
Nowy kościół katolicki postawiono przy Bahnhofstr[asse]. Sam banhof rozprzestrzeniony, wewnątrz urządzenia zupełnie zmienione. Cztery tramwaje elektryczne w różnych chodzą kierunkach. Do owego Kurhausu jest taka sama kolejka, jak do politechniki. Ale cudzoziemców, przyjezdnych mniej na oko widać. Anglików się widocznie przebrało. Może zresztą grasują oni po mieście w ciągu dnia. Ja dopiero o 7 wieczór wychodzę po robocie - a rano idę do kąpieli między 8 a 9. Jestem trochę osłabiona upałami, ale to przejdzie. Dulębianka nad morzem jeszcze, wybiera się wszakże już wracać. I ja pewno nie zostanę tu dłużej jak do września. Zaprzęgłam się do ciężkiej roboty i ledwo dyszę pod nią. Dopiero ostatnie dnie sierpnia na zupełny odpoczynek przeznaczam.
Ściskam Cię serdecznie, kochany Bolku, jako solenizanta, a znów [na lewym marginesie czwartej strony:] drugi raz ściskam Was najczulej oboje!
MK

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Donieście mi co o Jankach, o dzieciach. Lora pisze, że jej przybyło 4 funty. Chwała Bogu!

[dopisek na lewym marginesie drugiej strony:]
Ale Zośka to nic w ciągu tego lata nie odpoczęła

[obok daty dopisany adres:]
Dufourstr[asse] 94.