Listy z roku 1898

Do Zofii i Bolesława Królikowskich
Zurych, 5.08.1898
Rps BUW nr 1425

Moje drogie bachorki! Od świętej, świętej pamięci nie pisaliście do mnie. Nie wiem nawet zgoła, boście
mi nie odpowiedzieli, czy karta moja tu już z Zurychu pisana, tak samo jak i list z Warszawy na wyjezdnym wysłany - doszły do Was. Byłabym najzupełniej w nie- wiadomości i o zdrowiu Waszym, gdyby mi Lora nie doniosła, ze „Zośka się trochę poprawiła, a Bolek zdrowszy”. Wprawdzie zamiast a mogła napisać bo. Nie mogła bowiem inaczej myśleć, tylko ze Zosisko martwi się i marnieje, jak Bolek chory, a lepiej wygląda, jak Bolek zdrowy. Niejedną tez tu chwilę spędziłam w rozmyślaniach, jak tam z tą przybudówką u Was? Nie jestem pewna, czy dosyć zważacie na wilgoć, która ukryć się umie i lubi, żeby się potem dopiero szkodą ogromną w zdrowiu zamanifestować. Dlaboga, Zośko, nie żartuj z tym. Jesteś i tak anemiczna i potrzebujesz wybornego, suchego, ogrzanego nie piecem, ale słońcem powietrza. Już nie wiem, jaki nacisk na to położyć, żebyście kwestii tej lekko nie brali, bo jest ważna, bardzo ważna. I jak teraz, Zośko, sypiasz? I czy zaczęłaś znów lekcje i ile ich masz? Bolek jak długi miał tez wypoczynek i jak korzystał z niego? A dom Iwanowa2? Wszystko mi piszcie jedno za drugim het precz, raz za razem. Donieś mi tez, Zośko, co o pannie Jabłonowskiej - i o tej ostatniej bytności Twojej w Oryszewie z panią Mickiewiczową.
Ja tu siedzę w moim pokoiku na Dufourstrasse (równoległa do Seefeld, tylko bliższa jeziora, musisz znać, Bolku?). Pokoik mały i trochę nadto meblami zapchany, ale ma dwa okna, każde w innej ścianie (jest narożny) i przez dzień bardzo cichy. W nocy za to nie tyle. Po Dufour i nad jeziorem włóczy się, korzystając z lata, mnóstwo robotników Włochów, takich oto, co to sypiają na ławkach ogrodowych - i ci śpiewają, co gardła, aż za północ. Około północy powraca tez jakiś mój sąsiad przez drzwi i stale upuszcza laskę lub parasol, po czym rzuca jednym butem, drugim butem, roztrąca parę stołków i wkrótce zaczyna chrapać. Tego chrapania słucham z rozpaczą nieraz bardzo długo. Próbowałam go już odzwyczaić, rzucając tez butami i roztrącając stołki, żeby się obudził. Ale na nic. Śpi jak zabity. Więc mi się to daje we znaki.
Tak jestem pogrążona w Dziadach, o których piszę3 (już kończę), ze nie byłam nawet u tego jubilera. Ale tu blisko mnie, na Mainaustrasse 56 byłam, gdzie mieszkał Towiański i gdzie umarł, i gdzie została po nim pamiątka, portret czarny - litografia czy coś - licho wie. Otóż ten portret zdobyłam. Tylko, na miłość boską, niech Meyet o tym się nie dowie! Pewno dla przewiezienia - bo kuferek mały - będę musiała ramy kazać rozbić, szkło wyjąć i portret zwinąć. Ale ramy zachowam, bo lubo proste, ale pamiątkowe. Tam także mieszkał Karol Baykowski6, przyjaciel Towiańskiego. Do Richterswil pojadę dopiero po skończeniu Dziadów. Piszcie dużo, bom tu strasznie sama. Żywej duszy nie widzę, prócz gospodyni.
Całuję Was najserdeczniej.

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Piszcie o Jankach! O dzieciach z Kapituły - ogromnie mi do nich tęskno - do Ramzołka szczególniej.

[dopisek na górnym marginesie drugiej strony:]
Dulębianka z siostrą w Kołobrzegu; mówi, ze tam pół na pół Polaków z Niemcami, ze ładnie bardzo, ale dosyć drogo.

[dopisek na lewym marginesie drugiej strony:]
Ogromnie się Zurych zmienił, muszę go kiedy Bolkowi opisać szerzej.

[dopisek na górnym marginesie trzeciej strony:]
Bardzo i jeszcze bardzo ściskam Was i całuję!

[dopisek na lewym marginesie trzeciej strony:]
Adres: Zurich (Schweiz), Dufourstrasse 94, bei Frau Werner.
A co Bismarck?.. Cieszycie się?

[dopisek na lewym marginesie czwartej strony:]
Prawie ze mówić zapomniałam, bo nie odzywam się do nikogo - nikogo nie znam i bardzo mi smutno.

[dopisek na górnym marginesie czwartej strony:]
Kąpię się co dzień rano. Wzięłam abonament 5 fr[anków] za 20 kąpieli. Ale jadać to nie jadam tak na mieście, tylko tak żyję po studencku.