Listy z roku 1895

Do Zofii Królikowskiej
Drezno, 8.08.1895
Rps BUW nr 1425

Droga Zosieńko!
Doskonale rozumiem, co się tam dziać musi w upały w Aleksandrowie. Dom jak na patelni, żadnego cienia, żadnej świeżości - dookoła prawie wydma - to straszne. Tu choć drzewa przed domem i za domem, i ogrody tuż, i park o jakie 500 kroków, a były chwile, że się wprost tajało z gorąca. Teraz jakoś ochłodło, bo nad Saksonią przeszły tu [i] ówdzie wielkie burze gradowe, więc nieco lżej oddychać można. Przy otwartych oknach się sypia zresztą, co i Tobie polecam bardzo, żeby tylko nie bezpośrednio, ale w salce oba okna zostawiać na noc otwarte i drzwi do salki od Waszego pokoju.
Lora pisała niedawno, że cała kuracja niewiele jej pomaga i że schudła. No, oczywiście: co innego zjeść w domu, co Piotrowa porządnie i na maśle przyrządziła, a co innego stołować się; całkiem inna wartość pożywienia - a więc i pożytku z niego. Ale Ty, droga dziecino, nie osłabiajże się zbytnio tymi kąpielami, to znaczy nie siedź zbyt długo - a także uważaj, żebyś za wcześnie po miesięcznej przerwie nie kąpała się w błotnej kąpieli - bo to szkodzi.
Zdaje mi się, ze pisałam Ci już o „Przełomie”, jako to jest pismo, które wychodzi w Wiedniu i że nieźle się przedstawia. Drukowali tam Sen Jermaka, a w następnym n[umerz]e dał ktoś jego ocenę - taką z punktu narodowego, nie literackiego. Pomyśl i napisz, czy by nie można było przesłać kilka n[umer]ów do Otłoczyna - żebyście je stamtąd odebrali. Można by potem posłać i Lorze albo Jankom, lub przy okazji zawieźć.
Mamy tu kwarantannę nudów. Do Dulębianki przyjechali znajomi z Saratowa - ona Nizycka z domu, co wyszła za d[okto]ra Maszkowskiego - ciemięgi w najwyższym stopniu, choć oboje młodzi - i to niedołęstwo ich zatruwa wprost życie, bo trzeba się do nich stosować, a oboje suwają nogami ledwo, a na wymówienie wyrazu potrzebują pełną minutę. I miej tu takich przez trzy tygodnie na karku, jeszcze w lecie! Zresztą - po staremu: pisanie, gospodarowanie, żeby się z jednego feniga dało 4 zrobić - a od siódmej przechadzka wieczorna za miasto. Dulęb[ianka] żadnych dotąd obstalunków nie ma, ale jej brat ze Lwowa (Wład[ysław]) przysyła po 50 guld[enów] miesięcznie; ona się tym okropnie dręczy - i tak się żyje.
Wyrobiłam tu sobie bilety od czasu do czasu na mocy karty korespondencyjnej do teatru. Nie żeby się bawić, ale żeby mieć niekiedy materię do pisania. Dziś idę na Hatwel i Gretel - bajka udramatyzowana6.

[dopisek na górnym marginesie czwartej strony:]
Całuję Was serdecznie - i pisz prędko, droga Zośko, a oszczędzaj się i w upały nie wychodź!

[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Cóż Hel[enka] Mick[iewiczówna], czy nie masz wiadomości o niej?

[dopisek na górnym marginesie trzeciej oraz górnym i lewym marginesie drugiej strony:]
Jakże Wy tam jesteście z tym Staśkiem, że nie wiecie, jak mu jest na tej posadzie - źle czy dobrze i czy myśli o kolei, czy nie. Pogadajże z nim Zośko kiedy obszerniej i napisz mi.