Listy z roku 1894

Do Zofii Królikowskiej
Graz, 20.06.1894
Rps BUW nr 1425

< ... > Co do Twojego postanowienia towarzyszenia Lorze - to, Zośko, narażasz się bardzo. Gdybyś chociaż pamiętała o tym, żeby zachować pewne ostrożności. Ale jesteś tak nieuważna, gdy o Ciebie chodzi. Jednego pokoju stanowczo z nią razem brać nie powinnaś. Choć małe, ale dwa. Trzeba by nadto powietrze na noc w jej pokoju trochę odświeżać, trzymając choć przez godzinę gotującą się wodę, w którą wlewa się ze 20 kropel olejku terpentynowego, żeby ta para dobrze przesyciła powietrze. Ze to zbawienne, wiem z doświadczenia. Jak nożem by mi kto nieraz piersi krajał przy słocie i przy wilgoci, a skoro taka para jest w pokoju, lżej oddycham. Ogromnie cierpię na to gardło i już pewno z tego nie wyjdę. Jak na złość, tego roku wszędzie deszcze. W najlepszych dla chorób podobnych miejscach powietrze do nie- zniesienia. Tu wchodzi mi ono do krtani jak brzytwa ostro - a czasem znów zupełnie nie ma czym oddychać i chodzę po pokoju z otwartymi ustami, łapiąc trochę tego mizernego tchu. Bardzo mi źle, Zośko. Z tym wszystkim trzymam się jako tako na zewnątrz, tylko skutkiem złego oddychania i braku normalnego utleniania się krwi cierpię po parę razy na dzień uderzenia i zawroty głowy. Miałam zamiar zrazu jechać do Reichenhall, ale nie byłabym opędziła kosztów. Ograniczając się jak można tutaj mogłam przynajmniej Staśkowi naszemu kupić bieliznę potrzebną. Więc teraz czekam na adres ów z Krakowa.
Napisz mi, Zośko, kiedy stanowczo jedziecie. Ja postaram się w tym czasie - jeśli tylko będę mogła, to jest miała za co - przyjechać do Krakowa dla zobaczenia się z Wami. Będzie to pewno jeszcze przed otrzymaniem tych pieniędzy, jakie mam dostać w lipcu. Ale ponieważ w całej Galicji, około Krakowa, a bardziej jeszcze w górach ogromne wylewy były i są jeszcze, a skutki ich nie tak prędko usunięte będą (złe drogi, brak komunikacji, wypadki kolejowe na podmytych szynach), przeto i Wy się zbyt nie śpieszcie. Około 20 lipca może już bym co dostała i zaraz Wam też co dać mogła. 75 rubli dla każdej z Was liczę, a Tobie jeszcze koszt drogi powrócę. Dla ojca poślę Ci też pieniądze, za które kupisz, co mu trzeba.
Pisz tedy zaraz: czy zaczekacie do 20 lipca, czy też jedziecie wcześniej. Dla mnie to duża różnica wiedzieć o tym na pewno, boć nie mam swego własnego kąta, tylko tu muszę wcześniej zamówić lub wymówić mieszkanie: czego gdy nie zrobię, płacić trzeba nadal, choćbym wyjechała. Jeżeli wyjedziecie wcześniej, to kuferek zaraz po otrzymaniu adresu wyślę i kluczyk. W Krakowie otworzywszy kufer, oddaj chustki, ręczniki, trykotowe kalesony i koszule tudzież skarpetki do prania, bo na tym są marki fabryczne. Resztę przewiezie się tak jak jest, bo koszule mogą ujść za prane, a krawaty w kieszeń można włożyć. I tak się jakoś przez granicę przeprawi: może Janek mógłby przy pomocy Kłokoc[kiego] przewieźć jako swoje.
Co do sukienek, ja myślę, że ta fularowa, żółta to dla Ciebie, a ta czarna dla Lory. Gdyby kamizeleczka była dla Ciebie za krótka, to pierwszym lepszym paskiem z kawałka zielonkawej lub brązowej materii naddać ją można i, owszem, to ją ozdobi.
Bądź zdrowa, droga Zośko! Całuję Cię serdecznie i prędko listu czekam.
M.