Listy z roku 1894

Do Zofii Królikowskiej
Graz, 11.05.1894
Rps BUW nr 1425

Droga Zosieńko!
Posyłam Ci tu parę grosików na przyjęcie imieninowe, np. na trzy pieczone kurczęta i leguminkę. Przecież dzień świętej Zofii musi być jakoś obchodzony. A także życzenia z serca, drogie dziecko, i całuję Cię stokrotnie!
Dawno nie miałam od Was wiadomości. Co tam porabiacie, jak się Wam wiedzie, a nade wszystko jak tam Twoje zdrowie? Ogromnie to dobrze, że tam siedzisz, jakby na wsi, i masz dobre powietrze. Ja przez parę dni pobytu w Wiedniu u doktora, w tym miejskim kurzu i pyle tak sobie rozdrażniłam to nieszczęsne gardło, że ledwo teraz przychodzi ono do siebie. Ale inhalacje okazały się tak mocne, że musiałam je zmodyfikować i zamiast, jak d[okto]r kazał, od 5 do 20 kropel (co dzień postępując po jednej) biorę od 5 do 10 - i basta. Po prostu niepodobna wytrzymać więcej tej tak ostrej pary: na przewód pokarmowy też działało mi to źle bardzo, a teraz, po zmniejszeniu dozy, jest lepiej. Nigdy nawet nie doszłam do 20, a tylko do 15, a i tego było o wiele za wiele.
Co jaki list z Warszawy odbiorę, od Arcta szczególniej, to się dziwią Lorze i zachwycają jej zdrowiem. Jedni ją widzieli, drudzy słyszeli o tym, a nikt nie przypuszczał. Ale to takie ułudne siły i kolory. Młodość przemogła teraz. Lecz niech najmniejszy powód, a znów złe górę weźmie, bo się tylko przyczaiło. Nie wiem, czy usłuchała mnie i przez maj została jeszcze w Otwocku. Byłoby to b[ardzo] dobrze. Maj zwykle chłodny i mokry. Tu nawet. No, ale tu były z zalewami całe awantury. Czytacie zresztą „Kur[ier] Warsz[awski]” to się tam szczegółów dowiecie1. Graz zaczyna się cywilizować. Miał katastrofę własną - tę oto w Lugloch, miał także na 1 maja zaburzenia robotnicze z wojskiem, z ranami, z aresztowaniami, z pochodem (robotnica z czerwoną chorągwią na czele) - słowem, wszystko w porządku, jak mawiał Gadomski.
Bądź zdrowa, droga moja Zośko! Całuję Was serdecznie i wiadomości czekam.
M.