< ... > by mu to znów ruiną zdrowia groziło. Boże drogi, to tak mała rzecz napisać co o sobie, a tyle niepokoju miałabym oszczędzone sobie.
Stryj znów pisał; jest w fatalnym położeniu po zamknięciu łazienek, bo z czynszów nawet na procenta i podatki nie wystarcza, a o utrzymaniu ani mowy: powziął nawet zamiar powrotu do Kazimierzy na jakąkolwiek posadę i wczoraj pisałam w tym interesie do pani Tołłoczko, żony administratora. Jeśli się to nie uda, musi tę dominę sprzedać, już nawet do Meyeta posłałam anszlag, może on co ułatwi.
A tu - nic pocieszającego: praca to nic; ale w większej połowie daremna praca, przy trudnościach, jakie druk czegokolwiek spotyka. Przyszło do tego, że nic nabyć nie chcą wydawcy przed ocenzurowaniem; nawet rzeczy już pojedynczo drukowanych w pismach warsz[awskich], bo co dziś poszło, jutro może nie iść; jest to stan tak gnębiący, że odbija się to bardzo na moim zdrowiu.
Gdybym tylko o Wasz los, o Wasze zdrowie i powodzenie spokojną być mogła. Stasiek mnie martwi. Jakżebym pragnęła, żeby się przywiązał do kogo; żeby mu to serce zdrętwiałe odtajało trochę. Wtedy by poznał i to, że choć już mężczyzna, dla matki jest zawsze drogim dzieckiem; i może byłby też serdeczniejszy trochę. Bo i jemu w tej oziębłości smutno przecież być musi. Miejże Ty, drogi Janku, braterską tkliwość dla niego: może on nie ma żadnego przyjaciela, a samotność taka jest mu ciężka. Pragnęłabym bardzo, żebyś był w Warszawie i osobiście, nie przez listy, naradził się co do powyższych spraw.
Ja stanowczo w tym czasie wyjeżdżam z Zurychu; po ostatnim krwotoku w pierwszych dniach marca mam nader mało sił i zimno mi szkodzi.
Całuję Cię najserdeczniej mój drogi, kochany chłopcze!
M.K.