Moja droga Zośko!
Trzeba nam koniecznie postarać się o miejsce dla Staśka. Ale jak trudno zrobić to z oddalenia! Czasem brak jednego adresu, jednego ogniwa w tych staraniach w niwecz je obraca. Napisałabym najchętniej tu i ówdzie za nim; ale nie wiem dobrze, gdzie właśnie list mój mógłby zrobić dobry skutek. Musicie mi tedy koniecznie pomóc w tym, i wskazać mi jakąś najprawdopodobniejszą drogę. Dawniej liczyłam na Weyssenhoffa i na Blocha; to zawiodło. Zostaje Kronenberg i Strasburger, ale o tych ludziach nie wiem nic, nawet ich adresu i tytułów, jakie wypada znać, pisząc do nich. Nazwisko Strasburgera nastręcza mi myśl, że może jest on bratem lub krewnym d[okto]ra Strasburgera; gdybym o tym chociaż wiedziała, mogłabym napisać do którego z d[okto]rów, prosząc o protekcję przez kolegę.
Bolku! Może Tobie byłoby możliwym pozbierać pewne wiadomości dla mnie w tym względzie, a mianowicie: o jaką posadę, o jakie zajęcie właściwie i kogo mogłabym dla Staśka prosić. Obracacie się tam między światem kolejowym, to chyba najłatwiej moglibyście dowiedzieć się o tym. Stąd na chybi trafi pisząc, mogę mimo chęci zmarnować okazję i uprzykrzać się niepotrzebnie ludziom, a dla siebie bez żadnej dobrej szansy. Przeszperajcie tedy, drogie Bolki, jakby się zabrać do tego; napiszcie mi też, jak się zapatrujecie na ową korespondencję do Mohrenheima, o której pisałam i do ojca, ale bez odpowiedzi dotąd z jego strony.
Ogromnie cała ta sprawa mnie dręczy; wiem, że Staśka obowiązkiem byłoby choć tym pozbieraniem wiadomości potrzebnych się zająć. Ale uwzględnić muszę, iż on ani stosunków z ludźmi nie ma, ani energii potrzebnej do zajęcia się tym nie posiada. A że pracuje dość wytrwale nawet na tej lichej posadzie, więc widzę, że opłaci się dopomóc mu do uzyskania stalszego gruntu do pracy. Raz jeszcze proszę, uczyńcie to, jeśli nie dla Stasia, to dla mojego spokoju! Oczywista rzecz, iż pośpiech jest konieczny.
Janek pisał do mnie świeżo: przebył on teraz zapalenie opłucnej i choć pisze, że już zdrów, niepokoję się o niego bardzo. Napiszcie i Wy do niego słów kilka. Może się zdecydują odłożyć ślub do wiosny na moją prośbę; tak bym pragnęła zobaczyć się z Wami, uściskać Was, drogie dzieci! A tak trudno byłoby to zimą, czy przez Szwajcarię, czy przez Tyrol, zawsze przez łańcuch gór śnieżnych się przeprawiać.
Co dzień tu gwarniej i huczniej i drożej. Dziś zaczyna się normalny sezon nicejski. Ceny produktów podskoczyły nagle na wszystkich punktach. Zjazd Moskali ogromny. Co dzień w liście cudzoziemskich gości kilkanaście nazwisk ruskich. Już teraz zaczynają się dwa razy na dzień przedstawienia w kilku teatrach, opera co dzień, koncerty, turkot pojazdów, ścisk na promenade des Anglais nad morzem, toalety niesłychane oto Nicea. To wszystko czyni mi ją niemiłą, a przy tym nieodpowiednią dla mnie. Chcę jechać stąd do Awinionu, 8 godzin drogi; klimat równie prawie dobry, choć bez morza. Nicea piękna zawsze, ale dla ludzi, których szał zabaw, z zewnątrz choćby widziany, udręcza dobra tylko jesienią.
Całuję Was, drodzy moi, serdecznie! Jak zdrowie Wasze? Do zobaczenia!
M.K.
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
A jak tam poszło z odbiorem pieniędzy z „Wędrowca” i kupieniem palta dla Staśka? Powiedz mu, Staśkowi, że go całuję serdecznie i czekam listu od niego.
[dopisek na lewym marginesie czwartej strony:]
Od Lory miałam list przedwczoraj.