Moje drogie dzieciaki!
Wczoraj otrzymałam list od Arcta, tudzież rachunek mój z nim szczegółowy. Okazuje się, że byłam mu winna 200 rubli, które też sobie za cenę drugiego wydania dwu moich książeczek potrącił1. Przysłał mi też 50 rubli, z których posyłam zaraz owe 25, które Zośka pożyczyła dla mnie, tudzież trzy dla Lory i dwa, żebyście mieli na pączki albo na chruściki na ostatni wtorek, na co i Staśka zaproście. Właściwie wypada rachunek z Arctem tak, że mogłam tych 25 rubli nie odsyłać, boby się zmieściły na moim u niego kredycie. Ale ponieważ Zośka na siebie chciała to mieć zapisanym, więc niech zapłaci od siebie i we właściwym czasie, a będzie chciał Arct udzielić mi dalszej pożyczki, to będzie mógł mi je przesłać znów kiedy. Szczęśliwie się to złożyło, że nikt przynajmniej nie czeka na oddanie należności, co jest najprzykrzejsze.
A ja znów weszłam w doktorów. Właściwie w jednego, prof[esora] Eichhorsta, który jest słynnym nie tylko w Zurychu klinicystą. Pamiętasz, Zośko, że pisałam Wam parę razy o tym, że mnie tak szyja boli: nie gardło, tylko szyja z lewego boku. Nic nie widać po wierzchu, a ból ciągły, nieznośny, który i w nocy spać mi przeszkadza, i w dzień, przy tej kilkugodzinnej pozycji schylonej nad biurkiem, także mi srodze dokucza. Próbowałam już różnych rzeczy, ale bez skutku. Teraz zdaje się, że to jest rozszerzenie naczyń, kto wie, czy nie głównej jakiej żyły. Otóż Eichorst znaczną część tego cierpienia składa na tutejszy, zbyt przesycony wilgocią i podległy działaniu silnych wiatrów, klimat, przy którym wszelkie takie dolegliwości albo się, jak u mnie, zjawiają, albo już istniejące szybko rozwijają. Wszelka nienormalność serca przyczynia się też do tego znacznie. Kiedy wyjechałam do Mediolanu, cierpienie to ustało mi znacznie i niekiedy tylko przypominało mi się; więc prawdą być musi ten wpływ zły warunków atmosferycznych. Bardzo być tedy może, iż jeśli mi się uda dostać zamówienie na korespondencje z Włoch, o co się staram, to znów się tam puszczę, szukając miejscowości wolnej od influenzy. Pisałam w tym celu do pani Ogonowskiej do Bolonii, żeby mi doniosła, jak tam teraz jest z warunkami sanitarnymi. Nie ja sama zresztą cierpię na tutejszy klimat. To samo pani Dulębina dostała na szyi jakichś wyrzutów podobnych do róży i też u Eichorsta się leczy. Jeśli się zdecyduję jechać, to chyba prędko, może w pierwszej połowie marca, bo 8. kończy się termin mojego mieszkania, w którym, nawiasem mówiąc, grzyby z wilgoci rosną.
Wy tylko na to uważajcie, biorąc nowe mieszkanko; i koniecznie bierzcie od słońca: łatwiej potem zasłonić, niż oddychać powietrzem, gdzie słońce nie dochodzi i nie wywiera swego dobrego wpływu. Stąd nieuchronna anemia, osłabienie i podkład malaryczny dla różnych wszelkich złych przypadłości.
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Czy 12 lutego odprawiła się msza jaka? Na 12 marca przyślę. Dziękuję Staśkowi, że był na Powązkach i zobaczył, czy grób okopany i czy go nie podbiera woda.
[pod datą dopisany adres:]
Neptunstrasse 10.