Moja droga Zośko!
Donosisz mi i złe, i dobre rzeczy: ale więcej złego niż dobrego. Złe to przede wszystkim, że się nie leczysz. Jak tylko odbierze Bolek pieniądze od Wołowskiego, zaraz zacznij na nowo swoją kurację. Pisałam już do niego, że to honorarium odbierze Bolek; teraz załączam bilet, z którym niech się Bolek zgłosi. Ale jak się czujesz, Zośko? Czy Ci też choć trochę lepiej?
Dobrze to, że Stasiek wyjechał trochę między ludzi; o, nieprędko on się otrząśnie z tych wpływów z Gorzuch! Taka fatalna atmosfera na długo zatruwa organizm cały duchowy, a nade wszystko obezwładnia wolę. Najmocniej Cię obowiązuję, drogi Bolku, dowiedz się, czy jest w Warszawie Święcicki i przyślij mi jego adres. Pisałam przez redakcję „Tygodnika [Ilustrowanego]”, ale nie doszedł widać.
„Kraj” wysyłam stąd ojcu sama zaraz po przeczytaniu, adresując przez Łódź i Sieradz. Więznąć gdzieś musi w drodze.
Szkoda, że nie wzięliście wszystkiego od Nitowskich, bo kiedy pościel mogli rozpakować no, to już nie wierzę w ich opiekę i delikatność. Pfe!
Do Lorki pisałam przed paru dniami. A cóż? Już by jej czas było skończyć te panieńskie zabiegi jakimś wyborem według serca i przekonania. Być może, iż łudzi się ona jeszcze Przygodzkim1, tak jak się łudziła Duninem. Czy nie wiecie, jak długo tam zabawi? Bardzo, bardzo bym chciała, żeby nareszcie los jej ustalił się jakoś.
Więc mieszkacie teraz na Wielkiej, jakież mieszkanie? Czy nie wilgotne tylko? I który numer? A piętro? Bo to wiedz, Zośko, że schody Ci szkodzą bardzo. Napiszcie mi szczegółowo, jakeście się urządzili.
Tu bieda aż piszczy. Nie mogę dojść do spłacenia ani Arcta, ani Gebethnerów. Cenzura w szczególny sposób mi szkodzi na każdym kroku; nie tak wiele też pisać mogę; po tych dwóch wielkich krwotokach, jakie miałam w maju i w czerwcu, przyjść do sił nie mogę. Mówią mi nieraz, że upał, a ja ciągle prawie chłód czuję; co noc też miewam dreszcze. U doktora byłam w tych czasach, myśląc, że może kąpiele zimne mi nie służą, ale nie, mówił, że owszem, więc się kąpię dalej.
Uroczystości szwajcarskie wyrwały mnie trochę z Zurychu: jeździłam do Schwyz (2 godzin[y] drogi), a ze Schwyz do Brunnen (kwadrans drogi). Z Brunnen byłam pieszo w kaplicy Tella. Może choć opis tych uroczystości cenzura puści, to będzie na przyszły miesiąc na mieszkanie. W żaden sposób nie chciałabym tu zostać na zimę; smutek jakiś tu mieszka i nie opuszcza mnie ani na chwilę.
Czemu świadectwo złe? Polzenjusz wziął takie, jakie mu dać mogli. Gdybyście mię objaśnili wcześniej, jakie ma być, może by dało się co zrobić.
Napisz mi, Zośko, o Janku, o sobie, o Bolku, nie żałuj czasu. Pisał Janek niedawno, ale list jego bardzo niespokojny i smutny; on koniecznie potrzebuje rady i umocnienia jakiegoś.
O Staśku ani na chwilę nie zapominam. Źle wypadło starania robić w czasie wakacji; może teraz będzie łatwiej, kiedy ten i ów wróci.
Całuję Was oboje najserdeczniej i piszcie prędko.
M.K.
[dopisek na lewym marginesie pierwszej strony:]
Nim Bolek zgłosi się do Wołowskiego, niech się wpierw przekona, czy już kalendarz jego wyszedł z druku. „Kalendarz powszechny ilustrowany” .