Listy z roku 1891

Do Zofii i Bolesława Królikowskich oraz Stanisława Konopnickiego
Zurych, 15.06.1891
Rps BUW nr 1425

Moi drodzy! Moi kochani!
Zośki list otrzymałam wczoraj; a już byłam niespokojna bardzo, że tak długo nic nie piszecie. Nie wątpiłam, że Stasiek przyjedzie orzeźwiony i zdrowszy na duszy. Teraz, kiedy sprawa jego weszła na lepszą drogę, i jemu przybyć musi energii i siły moralnej. Staśku, ufam Ci i całuję Cię serdecznie! Wiem dobrze, iż mi dotrzymasz słowa i będziesz człowiekiem. Jak tylko dostanę trochę grosza, zaraz coś Wam przyślę.
A wczoraj mnie spotkała prawdziwa bieda: zgubiłam bilet pięćdziesięciofrankowy, zaraz po zmienieniu 25 guldenów, które otrzymałam z rana z „[Nowej] Reformy”. Zgubiłam razem z portmon[etką] lub może ktoś, widząc, że wychodzę od wekslarza, wyciągnął mi z kieszeni, kiedy się zatrzymałam przed sklepem szewca z zamiarem obrania sobie trzewików, bo w podartych chodzę. Ot, los! Na szczęście jakieś 3 i pół franka wrzuciłam do kieszonki od paltotka i to się zostało. Poszłam zaraz dać znać do policji i ogłoszenie zrobiłam dziś w „Tagblacie”, ale pewno to się na nic nie zda. Kto wziął, to i zatrzyma. Nie tacy znów uczciwi tu ludzie. Powróci mi się to może, ale innym sposobem: mianowicie obejściem się bez tego, co bym za te pieniądze miała. Wysłałam trzewiki papierem, zamiast malagi do żelaza kupiłam litr wina za 60 centymów, a że teraz na obiady nie chodzę, tylko w domu sobie gotuję czy parę jajek, czy makaron, czy kompot jaki więc i starczy na dłużej tego, co zostało.
Lorka... Dotąd nie mogę wyjść z zadziwienia nad propozycją Poznaniusza. Poczciwy, ale nie dla niej. W ogóle nie wiem, czy dla kogokolwiek. Ma w sobie tak mało życia, że jest prawie jak ten syn wdowy z Atta Trolla 4, którego trzeba było co wieczór smarować czarodziejską maścią, aby się przez dzień nie wydawał umarłym. Niech Lorka zostanie przy swoim.
Zośko! Za tanio dajesz lekcje. Dobre i pół rubla, prawda; ale najgorzej przyjąć takie niskie ceny. Zaraz się to obniesie. Co do Sosnowca, to głównie uważajcie na to, jakie widoki dalsze tam dla Bolka być mogą, a jakie w Warszawie? To wybierajcie, gdzie się lepsze obiecuje jutro. Nic okropniejszego, jak nie widzieć poprawy losu w przyszłości. To odejmuje siłę do pracy.
Wiem dobrze, iż Lorka łatwiej będzie pracowała w tym roku, bo pomyśli za-wsze o bliskiej zmianie na lepsze. Zbierz sobie co tylko, drogie dziecko, i nie zwłóczcie. Może i ja będę w jakich lepszych warunkach niż teraz. Żeby choć ze sto rubli na pierwsze wydatki było. W tej chwili otrzymałam list od Natansona. Posyłam go Wam. Jeśli Staś może, niech idzie do niego i prosi o protekcję do Święcickiego ale to też dureń, że tak powiem! Jeszcze przed dwoma tygodniami i więcej pisałam do niego, a dotąd odpisu nie ma. Może więc jeszcze na Weyssenhoffa czekać: on powróci chyba niedługo. Niech tylko Stasiek dobrze mu się przedstawi.
Moi drodzy! Pomagajcie sobie wzajemnie i wspierajcie się sercem i dłonią, póki się jakoś nie wyjaśni trochę nad nami. Bolki teraz mają moralną opiekę nad Lorką i Staśkiem, wiem, że nie dopuścicie między sobą chłodu i niezgody.
Pisał Janek o swoich awanturach. źle robi Rosenbluma narażać sobie nie powinien, bo to dobry Żyd.
Była tu Zosia M[achwitzówna]. Bardzo niemiłe odniosłam z jej pobytu wraże-nie. Będzie z niej typowa studentka brrr!.
Całuję Was najserdeczniej i Staśka, jeśli jest. Piszcie. Stasiek, pisz!
M.K.