Listy z roku 1891

Do Zofii i Bolesława Królikowskich
Zurych, 13.06.1891
Rps BUW nr 1425

Drogie Bolki!
Rosenblum odpisał, ale nic pocieszającego. Pisze, że tylu jest kandydatów, iż woli od razu powiedzieć, że nie ma żadnej teraz posady, niż obiecywać i zwłóczyć. Pisze, że jeśli Bolek upatrzy sobie coś, w czym jego polecenie i wpływy przydać się będą mogły, to i owszem, niech się do niego o to uda. List posłałam Jankowi, ponieważ były tam wiadomości dotyczące go i dla niego ważne.
Teraz może się co da zrobić z Poznańskim, choć podług mnie, dla Zośki to byłoby wcale niepożądane. Ani towarzystwa, ani swojskości, ani nic z tego, czym człowiek poza chlebem żyć musi. Już taka Niwka byłaby sto razy lepsza. Tam i Rosenbluma protekcja przydałaby się może. W każdym razie uszy do góry i tylko Zośka niech mi się koniecznie wyleczy jak najradykalniej, bo potem na prowincji zgoła ku temu sposobności może nie być i tak zdrowie może po trochu wymarnieć, do ostatniego strzępku. Bolkowi pozwalam być zupełnym despotą w tym względzie; ale i Tobie, Zośko, ufam. Wszak sama nie zechcesz zaniedbywać takiego koniecznego warunku nie tylko do wszelkiej pracy, ale i do wszelkiego zadowolenia w życiu, jak jest zdrowie.
Od Staśka dziś miałam list. 11. wyjechał do Turku, ma tam być tydzień jaki; spodziewa się zupełnie szczęśliwego ukończenia sprawy, ku czemu trochę ma tam drogę utorowaną; potem chce jechać do Łowicza, a potem przez Warszawę do Pilaszkowic. Jest zdecydowany wziąć rozbrat stanowczy z Gorzuchami, w których zresztą nic nie mają, bo właściciel urządził grunta w ten sposób, że je chłopom wpuścił w dzierżawę.
Janek pisał świeżo, że ma huk roboty, bo maszynista Czech pojechał do Pragi na dwa tygodnie. Jest to oraz [!] próba, jak sobie da radę sam, na jaką go Rosenblum wystawił. Oby tylko wybrnął szczęśliwie.
Tu ciągłe zimna; zdrowie służy jako tako, cenzura wyrzuca 4/5 napisanego i tak jakoś się żyje.
Emilka tedy wyjechała. Szczerze mi smutno, że się oddaliła od Was; ciężkie jej tam będzie życie, choćby też i między dobrymi ludźmi; biedna sierota. A ja tu raz wraz widzę we śnie wszystko, jak było, i Tadzia, ale jakiś zawsze spokojny i cichy o, jak cichy! Z Polzenjuszem czasem mówię o nim i o Was; bardzo poczciwy chłopak, oddaje tu nam różne usługi. Lorka dobrze, że pojedzie trochę na wieś. Ach, gdybyście Wy w Warszawie zostać mogli, a ona dostała jakie zajęcie możliwe!
Całuję Was najserdeczniej, drogie moje Bolki.

M.K.

[dopisek na górnym marginesie pierwszej strony:]
Do Lorki kartkę kładę.

[dopisek na lewym marginesie czwartej strony:]
A piszcie prędko.